Europarlament grozi zablokowaniem budżetu UE

PE ma ostatnie słowo ws budżetu UECC BY SA Wikipedia | jeffowenphotos

Negocjacje nad nowym budżetem UE mogą stać się próbą sił między Parlamentem Europejskim a rządami państw członkowskich. Eurodeputowani grożą zablokowaniem budżetu, podkreślając zarazem wagę PE - jedynej demokratycznie wybieranej instytucji unijnej. - Parlament Europejski jest gotów do kompromisu w sprawie budżetu UE, ale nie za wszelką cenę - ostrzegał w tym tygodniu w Strasburgu szef PE Martin Schulz.

Takie same deklaracje padały z ust wielu eurodeputowanych - niezależnie od tego, z jakiego kraju pochodzą i do której grupy politycznej należą. Zarówno socjaliści, jak i chadecy, liberałowie i Zieloni krytykują oszczędności, jakich domagają się kraje-płatnicy netto. Żądają budżetu "ambitnego", "elastycznego", który będzie wspierał wzrost gospodarczy, inwestycje, innowacje i walkę z bezrobociem w ciągle zmagającej się ze skutkami kryzysu Unii.

PE ma ostatnie słowo ws budżetu

Europosłowie mogą stawiać warunki, bo zgodnie z traktatem lizbońskim to Parlament Europejski ma ostatnie słowo w sprawie budżetu Unii. Jeśli zatem czwartkowo-piątkowy szczyt przywódców państw członkowskich w Brukseli zakończy się porozumieniem w sprawie ram finansowych na lata 2014-2020, to potem nastąpią negocjacje z PE, zakończone głosowaniem plenarnym w lipcu. - Nie chodzi tylko o liczby. To także gra o władzę między Parlamentem Europejskim a Radą. Kto ma faktycznie władze nad budżetem w demokratycznym systemie: szefowie państw i rządów czy Parlament Europejski? W każdej demokracji jest to parlament - powiedział szef grupy liberałów i demokratów w PE Guy Verhofstadt podczas debaty przed szczytem budżetowym.

"Prawdziwa debata" dopiero po szczycie Z kolei szef komisji budżetowej PE, Francuz Alain Lamassoure także podkreśla: - Szczyt niczego nie zdecyduje. Prawdziwa debata rozpocznie się potem. - Nie może być tak, że 27 monarchów ustala za zamkniętymi drzwiami budżet dla 500 mln obywateli - dodał na konferencji prasowej. - Prace Rady Europejskiej nad budżetem są bardziej tajne, niż działania CIA. Nawet demaskatorski portal Wikileaks nie zdobył żadnych przecieków - utyskiwał ten europoseł chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej.

Dodał nawet, że "nie byłoby żadnego dramatu", gdyby nie doszło do uchwalenia wieloletniego budżetu UE, bo wówczas obowiązywałoby prowizorium na podstawie budżetu z 2013 r., czyli ostatniego roku obowiązywania starej perspektywy finansowej. Nieoficjalnie posłowie przyznają, że minimalna wielkość budżetu, jaką PE byłby gotów zaakceptować, to 960 mld euro w zobowiązaniach; listopadowa, ale ciągle aktualna propozycja szefa Rady Europejskiej zakłada 972 mld euro, ale płatnicy netto (Niemcy, Wielka Brytania, Holandia i Szwecja) domagały się cięć w wys. 30 mld.

PE chce realizmu i elastyczności Polska eurodeputowana Danuta Huebner ocenia, że Parlament Europejski jest "realistyczny" jeśli chodzi o poziom budżetu, ale podczas negocjacji na pewno będzie nalegał na elastyczność budżetu, czyli możliwość przesuwania niewykorzystanych środków z jednego roku na następny oraz pomiędzy poszczególnymi działami budżetowymi. Eurodeputowani żądają także, by w połowie okresu obowiązywania wieloletniego budżetu obowiązkowo dokonano jego przeglądu i wprowadzono ewentualne zmiany. - Wiąże się z tym oczekiwanie, że budżet będzie można wtedy zwiększyć. Sytuacja gospodarcza w Europie może być wtedy na tyle dobra, że ten wąż w kieszeni podatników nie będzie już tak groźny - powiedziała Huebner. PE domagał się także reformy tzw. zasobów własnych budżetu UE oraz reformy rabatów. - Podczas szczytu UE ważne będzie nie tyle samo porozumienie państw członkowskich, ale to, jakie pole manewru otrzyma prezydencja irlandzka, która potem będzie negocjować z Parlamentem Europejskim - oceniła Huebner. Jej zdaniem, największym dylematem dla eurodeputowanych będzie to, czy pod presją czasu zgodzić się na budżet niespełniający warunków PE, czy też negocjować tak długo, "aż dostaniemy budżet na miarę potrzeb współczesnej Europy".

Europoseł PiS: PE "odgrywa cyrk"

Nie dla wszystkich ostre wystąpienia liderów grup politycznych i groźby odrzucenia unijnego budżetu są przekonujące. Zdaniem europosła PiS Konrada Szymańskiego, od dwóch miesięcy Parlament Europejski "odgrywa cyrk". - Najgłośniej o tym, że porozumienie jest niemożliwe, mówią ci, którzy reprezentują rządy odpowiedzialne za przycięcie budżetu - powiedział. - Politycy ci próbują zachować twarz, zasugerować, że ich polityka w Brukseli i Strasburgu jest inna niż w stolicach państw członkowskich. Ale tak nie jest. Na końcu wszyscy będą musieli przełknąć tę żabę i pogodzić się z tym, że budżet będzie mniejszy - ocenił. Także Daniel Cohn-Bendit z Zielonych obawia się, że w ciągu kilku miesięcy sprawni dyplomaci krajów członkowskich ostatecznie przekonają swoich europosłów, by poparli budżet, zaproponowany przez rządy. Obawy budzi też pomysł, o którym dyskutuje się w PE, by głosowanie nad budżetem było tajne. Z jednej strony mogłoby to ułatwić eurodeputowanym podjęcie decyzji zgodnej ze swoim przekonaniem, a nie stanowiskiem partii politycznej czy rządu ich kraju. Ale efekt mógłby być też odwrotny - europosłowie, głośno krytykujący budżet, mogliby ostatecznie poprzeć go zgodnie z interesami narodowymi czy partyjnymi. - Głosowanie nad budżetem w parlamencie powinno być jawne. Europejczykom należy się informacja o tym, jak kto głosował - oceniła Huebner.

Autor: MON/ja/k / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: CC BY SA Wikipedia | jeffowenphotos

Tagi:
Raporty: