Pożar wybuchł w piątek 18 września, ok. godz. 10.15 przy pokładzie 409 na poziomie 1050 m. w dawnej kopalni "Śląsk" w Rudzie Śląskiej - Kochłowicach. To obecnie część kopalni "Wujek". Kopalnia należy do Katowickiego Holdingu Węglowego.
Pierwsze informacje o katastrofie pojawiły się około 11.30. Ani słowa o ofiarach śmiertelnych. W końcu około 13.00 przyszła tragiczna wiadomość: nie żyje trzech górników. Potem liczba górników, którzy zginęli zmieniała się niemal z każdą chwilą. Tragiczny bilans zatrzymał się na 12 ofiarach śmiertelnych. Dzień później nadeszły kolejne złe wieści: w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich zmarł następny górnik. W poniedziałek lekarzom ze szpitala w Łęcznej nie udało się uratować 44-letniego mężczyzny. Tragiczny bilans ofiar wypadku w kopalni wzrósł do 14. We wtorek w szpitalu w Siemianowicach zmarł 15 górnik. W środę w szpitalu w Sosnowcu zmarło dwóch kolejnych górników. Bilans ofiar wzrósł do 17. 18 górnik zmarł w piątek. A kolejnych dwóch kilka dni później.
Walka o rannych
Niektórym górnikom, którzy w chwili katastrofy byli pod ziemią, udało się o własnych siłach wydostać na powierzchnię. Inni mieli mniej szczęścia.
Rannych zostało w sumie 41 górników. Stan niektórych określany jest jako ciężki. Ci najbardziej poparzeni trafili do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Lekarze przekazali tragiczne informacje: ci, którzy znaleźli się w siemianowickim szpitalu mają poparzone od 40 do 90 proc. powierzchni ciała.
Kilkoro rannych górników przewieziono do szpitala w Sosnowcu.
Władze na Śląsku
W Rudzie Śląskiej pojawił się minister spraw wewnętrznych i administracji Grzegorz Schetyna, przyjechała minister zdrowia Ewa Kopacz, prezydent wysłał na miejsce szefa swojej kancelarii - Władysława Stasiaka.
Swoją zagraniczną podróż przerwał premier Donald Tusk. Na miejscu szef rządu zapewnił, że "(...)jeśli znajdą się osoby odpowiedzialne za katastrofę, to nie będzie dla nich żadnej wyrozumiałości".
Strach bliskich
Kiedy tylko pojawiły się pierwsze niepokojące informacje o katastrofie w "Wujku-Śląsku", do kopalni zaczęli przyjeżdżać bliscy górników. Niektórzy po kilkanaście godzin czekali na informacje o swoich mężach lub ojcach.
Już późnym wieczorem w piątek siostra jednego z górników mówiła premierowi Tuskowi, że nadal nie wie co dzieje się z jej bratem. - Dziesięć-jedenaście godzin i nie mam żadnych wiadomości. Wszystkie telefony wykonaliśmy i nie mamy nic - żaliła się. - To jest nie do zniesienia. Przyjechaliśmy tu, żeby się cokolwiek dowiedzieć - mówiła premierowi.
Górnicze oszustwa?
Nie ma słów, które w takiej sytuacji mogą dać pocieszenie rodzinom. W imieniu wszystkich Polaków przekazuję najbliższym ofiar wyrazy współczucia i solidarności oraz łączę się w modlitwie i bólu. Ufam, że liczba ofiar nie będzie się już zwiększać Lech Kaczyński
Rodziny w strachu wypatrywały jakiejkolwiek informacji, tymczasem media podały szokującą wiadomość - w kopalni mogło dojść do oszustw. Telewizja TVN24 dotarła do nagrań z kwietnia tego roku, które pokazują przekroczenia dopuszczalnego poziomu metanu w kopalni "Wujek-Śląsk". Na zdjęciach widać czujniki metanu, które pokazują kilkakrotne przekroczenie norm.
Film został nagrany w kopalni "Wujek-Śląsk", ale nie na terenie oddziału „Śląsk”. Jednak za czujniki metanowe w części "Wujek" i części „Śląsk” odpowiadają te same osoby. Jedna jest też dyrekcja kopalni.
Autorem tych nagrań był jeden z pracowników kopalni, odpowiedzialny za pomiary. On sam też powiadomił o nieprawidłowościach organy ścigania, w tym Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. ABW potwierdziła, że zgłoszenie rzeczywiście do niej dotarło, ale przekazała je policji.
Wiadomość o zgłoszeniu nieprawidłowości potwierdził również Wyższy Urząd Górniczy (WUG). Jego prezes potwierdził, że w kwietniu tego roku urząd otrzymał informację o rzekomych nieprawidłowościach.
Żałoba
Ruda Śląska pogrążyła się w smutku. Prezydent miasta Andrzej Stania zdecydował o 7-dniowej, a Lech Kaczyński o dwudniowej żałobie ogólnokrajowej.
Prezydent przesłał rodzinom ofiar kondolencje. "Z głębokim smutkiem przyjąłem informację o ofiarach tragedii w kopalni "Wujek" w Rudzie Śląskiej” – napisał w swoim oświadczeniu. „Nie ma słów, które w takiej sytuacji mogą dać pocieszenie rodzinom. W imieniu wszystkich Polaków przekazuję najbliższym ofiar wyrazy współczucia i solidarności oraz łączę się w modlitwie i bólu. Ufam, że liczba ofiar nie będzie się już zwiększać” – dodał Lech Kaczyński. Niestety tak się nie stało.
W szpitalach zmarło pięciu górników, których organizmy nie wytrzymały obciążenia spowodowanego rozległymi oparzeniami.