70. rocznica Powstania Warszawskiego

29 lipca 2014
Zdobycie PAST-y przez powstańców
Zdobycie PAST-y przez powstańców
Archiwum TVN
Archiwum TVNNierozpoznane twarze Powstania Warszawskiego

- Myśmy wszyscy czekali na ten moment. Żeby on wreszcie nastąpił – mówi Tadeusz Kostarski. On i jego koledzy doczekali się. 70 lat temu ruszyli do walki z Niemcami i zaczął się dramat Warszawy. W rozmowach z tvn24.pl powstańcy mówią o różnych emocjach, które im towarzyszyły w skazanej na porażce walce.

Trwający 63 dni zryw Warszawy rozpoczął się 1 sierpnia 1944 roku. Formalnie godziną "W" miała być godzina 17. Jednak gromadzący się w punktach zbiórek w całym mieście młodzi bojownicy AK nie wszędzie zdołali utrzymać nerwy na wodzy. Pierwsze strzały padły już wczesnym popołudniem. Zaniepokojone nadzwyczajną aktywnością podziemia niemieckie dowództwo garnizonu Warszawa już o godz. 16.30 ogłosiło alarm.

70. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego

Od kilku dni pracownicy pionu śledczego IPN przekopują archiwa w poszukiwaniu dokumentacji dotyczącej gen. Reinera Stahela, którego wnuk chce pozwać Muzeum Powstania Warszawskiego za nazwanie dziadka "zbrodniarzem wojennym". Najprawdopodbniej akta tej sprawy leżą wśród 3,5 tysiąca śledztw zawieszonych przed laty. - Jeśli to się potwierdzi, wznowimy to postępowanie - deklaruje w rozmowie z tvn24.pl Dariusz Gabrel, dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.

Dowódca garnizonu Warszawy Reiner Stahel był zbrodniarzem wojennym i Muzeum Powstania Warszawskiego nie zamierza wycofać się ze swojej oceny historii - oświadczył na antenie TVN24 dyrektor placówki Jan Ołdakowski. Wnuk nazisty nie życzy sobie, by nazywać jego dziadka "zbrodniarzem", i grozi wstąpieniem na drogę prawną.

"Zdecydowałem się pokazać film na Stadionie Narodowym, by Powstańcy zobaczyli 'Miasto 44' jako pierwsi" - oświadczył Jan Komasa w dzień po internetowej burzy, jaką wywołał jego wpis na Facebooku. Informował w nim, że pokazana 30 lipca wersja filmu nie była finalną, a nieprzychylnych krytyków nazwał "miśkami".

Warszawa czci swoich bohaterów, bo wie, co im zawdzięcza. Są kwiaty, znicze, piękne słowa - są także wspomnienia głównych bohaterów tych wydarzeń. Powstańcy, którzy nie poddali się i przeżyli, dziś wrócili do miejsc szczególnie dla nich ważnych. Wraz z nimi kamera TVN24.

- Robiłem ten film z myślą o powstańcach. Z myślą o tym, żeby film był jak najbliżej tego, co oni zapamiętali - mówił w "Faktach po Faktach" Jan Komasa, reżyser filmu "Miasto 44". Artysta przyznał, że łzy uczestników Powstania Warszawskiego w czasie uroczystego pokazu na Stadionie Narodowym były dla niego "największym komplementem".

- Polska musi być ostrożna, bo nigdy nie wiadomo co się może zdarzyć. Wolność nie jest rzeczą daną raz na zawsze - stwierdziła Anna "Paulinka" Jakubowska wspominając wydarzenia z 1939 roku i Powstania Warszawskiego, w dniu jego 70. rocznicy. Przypomniała złe doświadczenia Polski i Polaków.

Istnieje taka wartość, za którą - jeśli trzeba - płaci się własnym życiem; tą wartością jest ojczyzna - mówiła marszałek Sejmu Ewa Kopacz przed pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego i AK, gdzie złożono wieńce z okazji 70. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. - My wszyscy chcieliśmy żyć, chcieliśmy być wolni, ale wiedzieliśmy, że o wolność trzeba walczyć - mówił Prezes Światowego Związku Żołnierzy AK Leszek Żukowski.

- Ta 17 (godzina "W" - red. ) to jest dla mnie jeden z największych sukcesów, również wolnej Polski. Że udało się zbudować wokół daty, wokół pamięci o samych powstańcach taki moment wspólnoty - stwierdził na antenie TVN24 Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego. - Kilkaset tysięcy ludzi, może więcej niż milion, może kilka milionów w całej Polsce zatrzymuje się. Oni sami pamiętają, wychodzą specjalnie na ulice, czekają na sygnał syren - mówił.

Na Kopcu Powstania Warszawskiego na Mokotowie zapalono ogień pamięci przyniesiony przez sztafetę pokoleń z Grobu Nieznanego Żołnierza. Ogień - tradycyjnie zapalany w tym miejscu 1 sierpnia - będzie płonął przez 63 dni - tyle, ile trwały powstańcze walki.

Niemcy, choć spodziewali się wybuchu powstania, byli zaskoczeni polskim oporem. Porównywali przebieg walk w Warszawie, jeśli chodzi o ich zaciętość, do działań zbrojnych na ulicach Stalingradu - mówi prof. Włodzimierz Borodziej, historyk z Uniwersytetu Warszawskiego.

Ok. 650 tys. mieszkańców Warszawy wypędzono z miasta w czasie i po kapitulacji powstania. Większość trafiła do obozu przejściowego w Pruszkowie, skąd po segregacji wywieziono ich na roboty do Niemiec, do Generalnego Gubernatorstwa i obozów koncentracyjnych.

Miejsce, które uratowało życie wielu powstańcom warszawskim - sieć miejskich kanałów. Schyleni, idąc na kolanach, a czasem pełzając, uciekali nimi z zasadzek lub ewakuowali rannych. Niektórzy z nich ginęli. Kanały przeszły do powstańczej legendy. O ich rzeczywistości opowiada jeden z łączników, który dobrze poznał warszawskie podziemia.

- Myśmy wszyscy czekali na ten moment. Żeby on wreszcie nastąpił – mówi Tadeusz Kostarski. On i jego koledzy doczekali się. 70 lat temu ruszyli do walki z Niemcami i zaczął się dramat Warszawy. W rozmowach z tvn24.pl powstańcy mówią o różnych emocjach, które im towarzyszyły w skazanej na porażkę walce.

W przeddzień 70. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego władze gminy Sylt, na północy Niemiec, złożyły hołd Polakom zamordowanym na rozkaz generała SS Heinza Reinefartha. Był on po wojnie burmistrzem leżącego na terenie gminy miasteczka Westerland. "Zawstydzeni pochylamy się nad ofiarami z nadzieją na pojednanie" – głosi napis wykuty na tablicy odsłoniętej w tej miejscowości. Reinefarth nie odpowiedział przed sądem za zbrodnie.