Czwartek, 29 majaPałac Kultury i Nauki na dobre wrósł w panoramę stolicy i nie powinno się myśleć o jego wyburzeniu - zgodzili się w "Magazynie 24 Godziny" radny Warszawy, wiceprezes zarządu PKiN, a także uznany architekt, który sam, jak wielu Warszawiaków, mówi o nim, "pomnik Stalina". Co do dalszego losu kontrowersyjnej budowli i sposobów na jej wykorzystanie zdania są już jednak podzielone.
Goście Anny Jędrzejowskiej odnieśli się do pomysłu Radosława Sikorskiego, który zaproponował zastąpienie Pałacu "warszawskim Central Parkiem". Szef dyplomacji chciałby, żeby Plac Defilad pokrył się "zieloną trawką", a w miejsce "pomniku Stalina" powstał staw.
Nierealny pomysł Sikorskiego
Ten pomysł jest nierealny - przyznał partyjny kolega Sikorskiego, jeden z warszawskich radnych Lech Jaworski. - Z całym szacunkiem i sympatią dla Radosława Sikorskiego, ma on prawo do swoich wrażeń estetycznych i pomysłów, które nie spotkają się z możliwością akceptacji ani realizacji - dodał Jaworski. Według niego słowa ministra, który powiedział, że prezydent stolicy "jeszcze się do pomysłu nie przekonała", nie oznaczają, że Hanna Gronkiewicz-Waltz przekona się do niego kiedykolwiek. Zaznaczył, że jego zdaniem to dobrze, że dyskutuje się o przyszłości PKiN. - Powinny one jednak inspirować nie do zburzenia, lecz do stworzenia czegoś nowego - sprecyzował.
Fałszywy symbol
O tym, że słowa Sikorskiego są żartem, jest przekonany architekt Czesław Bielecki. Jego zdaniem to nie sam Pałac jest problemem, ale to, co go otacza. - Mamy pomnik Stalina w środku Warszawy otoczony śmietnikiem - ocenił architekt i zarzucił władzom miasta, że te nie mają pomysłów na zagospodarowanie tej przestrzeni, głosu architektów, czyli specjalistów, z kolei nie słuchają. - Choć pałac jest zabytkiem, nie znaczy, że nic z nim nie można robić - podkreślił. - Od lat jestem promotorem zmiany znaku ideowego tej budowli. Przy bardzo niewielkich nakładach można zmienić go w muzeum komunizmu - wyjaśnił Bielecki.
Jego zdaniem, wtedy Pałac nie byłby fałszywym symbolem Warszawy nowych czasów, ale symbolem polskiego zwycięstwa nad komunizmem. Architekt ocenił, że projekt kosztowałby kilkanaście milionów złotych i mógłby zostać ukończony w ciągu 2 lat. - To kwestia chęci i działania władz. Od nich wszystko zależy - dodał.
O znaczeniu Pałacu Kultury i Nauki przekonywał także wiceprezes jego zarządu Krzysztof Markowski. - Myślę, że mieszkańcy miasta oswoili się z PKiN. Jest świadectwem pewnej epoki i ma akceptację społeczną - stwierdził. Zdaniem Markowskiego, Pałac nie dość, że służy mieszkańcom, od 4 lat przynosi zyski. - Mamy kilka uczelni, na puste powierzchnie ustawiają się kolejki. Jest Sala Kongresowa - zaznaczył, podkreślając duże znaczenie budowli dla Warszawy.