Perełka - Artur Boruc, bohater czwartkowego meczu z Austrią, po prostu ma talent. Ale bez ciężkiej pracy nie osiągnąłby tak wiele - bramkarza naszej reprezentacji wspomina jego pierwszy trener Józef Topczewski.
- Znalazłem Artura Boruca na siedleckim boisku, gdy miał 10 lat - opowiada w "Magazynie 24 godziny" Topczewski, który szkoli obecnie nawet 6-latków. Z goryczą zauważył, że mimo iż w Polsce "są chłopcy utalentowani do gry w piłkę nożną, to nie ma bazy i warunków do ich szkolenia".
A jak mu się pracowało z Arturem Borucem? - Był bardzo chętny do pracy, systematyczny - mówił o przyszłym bramkarzu. Olbrzymi talent Boruca trener dostrzegł już podczas naboru na szkolenie. - Po dwóch latach treningu pomyślałem, że będzie z niego światowej klasy zawodnik - wspominał. I nie pomylił się.
Po dwóch latach treningu pomyślałem, że będzie z niego światowej klasy zawodnik. (...) Życzę mu żeby był najlepszy na świecie Po dwóch latach treningu pomyślałem, że będzie z niego światowej klasy zawodnik
Artur Boruc trenował pod okiem Topczewskiego do 18. roku życia. - Jeszcze w wieku 18 lat u mnie grywał. Potem odszedł do Legii Warszawa - dodał.
Teraz trener kibicuje swojemu dawnemu podopiecznemu przed telewizorem. - Jest to bramkarz światowej klasy. Życzę mu, żeby był najlepszy na świecie - mówił wzruszony.
"Mamy talenty, ale brakuje warunków"
Zdaniem Topczewskiego, w Polsce jest wielu chłopców zdolnych, potencjalnych świetnych sportowców, ale nie ma warunków do nauki. - Chodzi o bazę i o warunki do szkolenia. Politycy powinni o to zadbać - podkreślił. - Poza tym w Polsce każdy trener działa samodzielnie, a tak nie powinno być - dodał.
Józef Topczewski nadal szuka utalentowanych chłopców. Staramy się znajdować ich już w wieku 6 lat. - Jeśli stworzymy im warunki do nauki, możemy mieć takich Boruców wielu - podkreślił.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24