Do zwycięstwa zabrakło nam 120 sekund. Ale świetne parady Boruca, sztuczki techniczne i gol Rogera, walka Krzynówka i Saganowskiego, pracowitość Dudki i strzały z dystansu Lewandowskiego nie poszły na marne. Oceń, któremu z Polaków zawdzięczamy - tlącą się ciągle - nadzieję na wyjście z grupy.
W pierwszej połowie graliśmy słabo, ale do szatni schodziliśmy prowadząc 1:0. W drugiej części prezentowaliśmy się lepiej, ale to Austriacy wpakowali nam bramkę z rzutu karnego.
Nie ma się co oszukiwać - nasza reprezentacja często grała w tym meczu chimerycznie, ale momentami poczynania polskich reprezentantów naprawdę mogły cieszyć oko. Powodów, aby nie załamywać rąk, było w tych ponad dziewięćdziesięciu minutach tyle, ilu naszych zawodników na boisku. Wskaż, który "przekonał" Ciebie najbardziej.
Powód nr 1
Artur Boruc - to na pewno bohater pierwszej połowy (a może i całego meczu). Gdyby nie jego fantastyczne interwencje w pierwszych 25 minutach, mogło być szybko po meczu.
Boruc przynajmniej trzykrotnie ratował nas z niesłychanych opresji. Najpierw w 11. minucie, kiedy po błędzie polskich obrońców Martin Harnik znalazł się w sytuacji sam na sam z naszym bramkarzem. Boruc wyszedł, skracając kąt, czym zmusił Austriaka do błędu (strzelił minimalnie obok bramki).
13. minuta i instynktowna interwencja Polaka przy strzale Harnika z kilku metrów. Później jeszcze wygrany pojedynek sam na sam z Christophem Leitgebem i wybroniony strzał Gyorghy Garicsa z ostrego kąta. To były akcje, które mogły ustawić ten pojedynek, ale nie ustawiły i Polska grała dalej.
W drugiej połowie Boruc miał mniej pracy, ale jego spokój z każdą minutą dodawał nam wiary w zwycięstwo. Przy karnym nie miał nic do powiedzenia.
Powód nr 2
Roger Guerreiro - zachwycał sztuczkami technicznymi, kilka razy sprytnie, efektownie - a co najważniejsze - skutecznie oszukiwał zawodników austriackich. W 30. minucie po akcji Smolarka i zgraniu Saganowskiego wpakował piłkę do bramki naszych rywali, czym w euforię wprawił kibiców w całej Polsce.
Jego zejście z murawy w 85. minucie (zmienił go Murawski) kibice oklaskiwali na stojąco. W trakcie całego meczu przynajmniej kilka razy z trybun dało się słyszeć głośne "Roger, Roger".
Powód nr 3
Ebi Smolarek - walczył, walczył i swoje wywalczył. Odcinany przez austriackich obrońców od podań, starał się jak najczęściej schodzić do środka pola.
To właśnie od niego rozpoczęła się akcja, która dała nam upragnionego gola. Smolarek świetnie znalazł na prawej stronie Saganowskiego i zagrał mu dokładną długą piłkę... dalszy ciąg już znamy. "Sagan" do Guerreiro i 1:0 dla Polski.
Powód nr 4
Marek Saganowski - "czarny koń" Leo Beenhakkera w tym meczu. Na mistrzostwa jechał jako rezerwowy i swój czwartkowy występ zawdzięczał jedynie kontuzji Macieja Żurawskiego. Na boisku odnalazł się jednak znakomicie.
Nie wypracował sobie co prawda żadnej "czystej" sytuacji strzeleckiej, ale napsuł Austriakom sporo krwi i - co najistotniejsze - zanotował w meczu z Austrią asystę. To z pod jego nogi piłka trafiła do Rogera w 30 minucie.
Powód nr 5
Jacek Krzynówek - w końcu zagrał tak, jak miał zagrać - twardo i pewnie. Nie bał się piłki, walczył i potrafił ją utrzymać. Kilka razy odważnie strzelił.
W drugiej połowie Krzynówkowi zaczęło brakować już sił, piłka coraz częściej mu uciekała, a jego zagrania były mało dokładne. Doświadczenie naszego reprezentanta dało o sobie znać w ostatnich minutach meczu. Polak zastawiał piłkę, obijał ją od Austriaków i... podrywał do boju naszych kibiców.
Mógł zdobyć najpiękniejszą bramkę nie tylko meczu, ale i dotychczasowej fazy turnieju. Po atomowym uderzeniu z wolnego z ponad 30 m, austriacki bramkarz sobie tylko znanym sposobem przeniósł piłkę nad poprzeczkę.
Powód nr 6
Dariusz Dudka - zagrał na nietypowej dla siebie pozycji. W eliminacjach Leo Beenhakker uczynił z niego środkowego pomocnika. W czwartek zagrał na skrzydle i chociaż rzadko skupiał na sobie uwagę realizatora, to spośród wszystkich Polaków (i Austriaków) biegał najwięcej - ponad 11,5 kilometra w ciągu 90 minut.
Powód nr 7
Mariusz Lewandowski - w pierwszej połowie nie prezentował się najlepiej - Austriacy mieli dużo swobody w środku pola. To po jego - bardzo wątpliwym przewinieniu - angielski sędzia podyktował też rzut karny dla naszych rywali.
Dlaczego więc Mariusz znajduje się w naszym zestawieniu? Bo uważamy, że na rolę "kozła ofiarnego" absolutnie nie zasłużył. Doceniamy też wielką charyzmę tego zawodnika. Podniósł się po kiepskiej pierwszej połowie i w drugiej o mały włos nie strzelił przepięknego gola z rzutu wolnego...
W 86 minucie Macho z największym trudem wybronił bardzo silne uderzenie Lewandowskiego z ok. 25 metrów.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: EPA/PAP