- Stało się coś najgorszego, co może się stać w piłce: nie mamy wszystkiego we własnych rękach - powiedział dzień po meczu z Austrią trener polskiej reprezentacji Leo Beenhakker.
Trener miał na myśli układ tabeli, z którego wynika, że nawet zwycięstwo Polski w spotkaniu z Chorwacją nie daje nam pewności awansu do ćwierćfinału. Musimy bowiem strzelić o jedną bramkę więcej, niż Austriacy strzelą Niemcom w meczu, który również muszą wygrać.
- Nie jest to sytuacja łatwa - mówił Beenhakker, ale zapewnił, że nie jest to koniec. - Koniec jest wtedy, kiedy jest koniec - stanowczo powiedział trener.
Jeszcze w czwartek po meczu Beenhakker był mniej optymistyczny. Mówił wtedy, że remis z Austrią oznacza praktycznie koniec Euro dla Polaków. W piątek tłumaczył jednak, że miał na myśli tylko fakt, że teraz nie wszystko zależy od polskich piłkarzy.
Atmosfera nie jest najlepsza
Pytany o atmosferę w kadrze biało-czerwonych odpowiedział, że "atmosfera jest taka jak zawsze po takim meczu" i "żaden zawodnik nie czuje się dobrze". Ale z drugiej strony "to jest dzień po". - Trzeba sobie dać z tym radę - powiedział wyraźnie przybity Beenhakker.
Nie chciałem rozmawiać z sędzią
Trener mówił również oczywiście o Howardzie Webbie, który podyktował karnego dla Austriaków w 93. minucie. Beenhakker zaprzeczył, że po zakończeniu meczu wszedł na boisko, by porozmawiać z Webbem. Jak mówi, zrobił to, by zapobiec ewentualnym dyskusjom ze strony zawodników. - Możecie sobie państwo wyobrazić, że zawodnicy byli pełni emocji - mówił o swoich podopiecznych.
Webb się mylił. To pewne
Jeszcze raz Beenhakker podkreślił to, o czym mówił tuż po meczu: - Sędzia mylił się, absolutnie. Dodał też, że widział wszystkie poprzednie mecze i w każdym były takie sytuacje, których jednak nikt nie gwizdał.
- W całym meczu było kilka podobnych sytuacji, więc powinno być kilka karnych dla Polaków lub Austriaków - mówił trener.
Jest i dobra wiadomość
- Jakikolwiek protest nie ma żadnego sensu, ale dobra wiadomość jest taka, że Artur Boruc został szczęśliwym ojcem zdrowego synka. Pozwoliłem mu na opuszczenie zgrupowania na jeden dzień, aby mógł spotkać się dziś z żoną i dzieckiem. Artur będzie z powrotem wieczorem - zdradził selekcjoner "biało-czerwonych".
Nie pytanie, czy nie sądzi, że nasi piłkarze znacząco odbiegali warunkami fizycznymi od naszych przeciwników Beenhakker zapewniał, że nie jest to problemem: - Mamy zawodników większych i mniejszych, ale to wszystko nie ma takiego wielkiego znaczenia. Przecież kilkutygodniowa praca z Ebim na siłowni tylko po to, żeby był większy, nie miałaby żadnego sensu.
Kluczem to dobra obrona
Dziennikarze pytali także o powody słabego występu reprezentacji i rażące błędy naszych obrońców. - Musimy sobie zdać sprawę, że nie mamy dużej ilości zawodników grających na codzień w klubach na najwyższym poziomie. Wynik drużyny bezpośrednio zależy od kondycji i jakości obrony. Ale krytyczne błędy popełniali i Niemcy i Włosi, a nie można powiedzieć, że są to drużyny słabe. Tego typu błędy to normalna rzecz w futbolu i na to niestety nic nie poradzimy - odpowiadał wyraźnie zirytowany trener Polaków.
- Na całość trzeba spojrzeć przez pryzmat piłkarski. Na błędy obrony wpływa gra całego zespołu. Jeżeli grając w pomocy lub ataku tracimy piłkę, to obrona jest niezorganizowana i automatycznie narażamy ją szwank - tłumaczył Holender.
- Poza tym proszę zauważyć, że w eliminacyjnym meczu z Portugalią grało czterech zawodników, których niestety tutaj zabrakło. To niemal 40 procent zespołu. Przecież Portugalia bez Ronaldo, a Francja bez Henryego to zupełnie inne drużyny - dodał Beenhakker.
Całą odpowiedzialność biorę na siebie
- Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby przygotować naszych zawodników najlepiej jak można. Oczywiście całą odpowiedzialność ponosi trener, to normalne - powiedział nasz selekcjoner.
Co dalej?
- Przeciwko Chorwacji wyjdzie najlepsza jedenastka do osiągnięcia dobrego wyniku. Nie mamy wszystkich atutów i sytuacja nie jest najlepsza, ale trzeba zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby nasz skład był optymalny - zakończył Leo Beenhakeer.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP/Radek Pietruszka