Pracownicy Aresztu Śledczego w Poznaniu wyjaśniają okoliczności zdarzenia, do jakiego doszło podczas jednego ze spacerów osadzonych. Mężczyzna, który na oczach dziecka miał zgwałcić kobietę, został ciężko pobity i trafił do szpitala. Sąd zwolnił go z aresztu, do którego już nie wróci - Krzysztof J. ma trafić do zakładu psychiatrycznego.
O wydarzeniach do jakich doszło w areszcie śledczym przy ulicy Młyńskiej w Poznaniu napisał "Głos Wielkopolski". Według ustaleń dziennika, doszło najprawdopodobniej do linczu na gwałcicielu.
Czekał na miejsce w "psychiatryku"
Wcześniej sąd uznał, że mężczyzna jest niepoczytalny i podjął decyzję o umieszczeniu go w zakładzie psychiatrycznym. W areszcie miał przebywać do czasu, gdy zwolni się miejsce w ośrodku leczniczym.
Tam jednak został pobity. Jak podaje "Głos Wielkopolski", Krzysztof J. wymaga poważnej operacji czaszki. Ma zamasakrowaną twarz i połamane kości.
- Sąd zdecydował się na odstąpienie od stosowania tymczasowego aresztowania ze względu na stan zdrowia mężczyzny - informuje sędzia Jacek Bytner, wiceprezes Sądu Rejonowego w Wągrowcu.
Sprawę wydarzeń, do jakich miało dojść podczas jednego ze spacerów, wyjaśniają pracownicy aresztu. -Prawdopodobnie doszło do bójki lub pobicia podczas spaceru - tłumaczy Jan Kurowski, oficer prasowy poznańskiego Aresztu Śledczego.
Autor: FC / Źródło: Głos Wielkopolski
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24