Nad ranem usłyszeli syrenę, wybiegli z domów i ruszyli do remizy. Dopiero wtedy zobaczyli, że "to u nich się pali". Druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej w Bądeczu (woj. wielkopolskie) stracili w płomieniach remizę oraz wóz strażacki. Pojawiły się pierwsze oferty pomocy.
Na pytanie "czym była dla was strażnica" druhowie z Bądecza (woj. wielkopolskie) mówią bez wahania: to był drugi dom. Potem zapada cisza, bo trudno opanować emocje. 3 stycznia, nad ranem, we wsi wybuchł pożar. W ogniu stanęła remiza. - Gdy zawyje syrena, człowiek czuje przypływ adrenaliny i po prostu zaczyna biec, żeby jak najszybciej być na miejscu. Nie wiemy wtedy jeszcze, co się stało i gdzie pojedziemy - opowiada druh Mateusz Powalisz.
Tamtego poranka strażacy też wybiegli z domów, by nieść innym pomoc. - Przybiegliśmy i okazało się, że to u nas się pali. Otworzyliśmy drzwi, próbowaliśmy ratować to, co było w środku. Wyciągnęliśmy samochód, a potem przyjechały jednostki z okolic i zaczęły gasić - dodaje.
Stracili remizę i wóz
- Nasza jednostka ma prawie sto lat i jeszcze nigdy nie byliśmy w takiej sytuacji jak teraz. Prawdopodobnie do pożaru doszło przez piec gazowy, ale to ocenią fachowcy, którzy to sprawdzają - opowiada Bogdan Samoliński - wiceprezes OSP Bądecz.
Wstępnie straty oszacowano na około 180 tysięcy złotych. Choć już wiele wskazuje na to, że będą wyższe. - Czekamy na rzeczoznawcę i specjalistów od nadzoru budowlanego. Nie wiemy, czy będziemy remizę remontować.. Samochód pożarniczy został spalony w 60 procentach, podobnie jak motopompa i część sprzętu. To nie jest do odzyskania - twierdzi Samoliński.
- W ubiegłym roku zamieniliśmy 44-letni wóz na 13-letni, który niestety już nie będzie mógł wyjechać do akcji ratowania ludzkiego życia i mienia. Ten wóz jest dla nas drugim domem – opowiada strażak Rafał Konkol.
Oprócz sprzętu i części dokumentów spłonęły też pamiątki o wartości sentymentalnej jak kronika OSP. - Była prowadzona od 1929 roku. Tworzyliśmy ją dzień po dniu, miesiąc po miesiącu. To są pozostałości, których nie pochłonął ogień. Tylko to pozostało, suszymy to, żeby pozostawić dla potomnych. Może uda nam się ją zrekonstruować - mówi Bogdan Samoliński.
- Jesteśmy smutni. Wkładaliśmy w to wszystko dużo serca i wysiłku. Strażacy zawsze się bardzo angażowali i dużo własnego czasu poświęcali na to, by w tej remizie było tak jak powinno być. W zeszłym roku odnowiliśmy łazienkę, w tym roku zakończyliśmy remont posadzki. A teraz wszystko runęło, więc każdy jest rozżalony - opowiada Maciej Półtorak, naczelnik OSP.
"Nie poddamy się"
W budynku działała nie tylko Ochotnicza Straż Pożarna, ale też Stowarzyszanie Odnowy Sołectwa Bądecz i Koło Gospodyń Wiejskich. - Działaliśmy jak jedna wielka rodzina. Mamy nadzieję, że uda nam się odbudować remizę. Zawsze jak sobie coś postanowiliśmy, to do tego dochodziliśmy. Nie poddamy się - zapewnia Maciej Półtorak, naczelnik OSP.
Z pożaru niemal bez szwanku wyszła za to filia biblioteki. - Informacja o pożarze to najgorsze wieści, jakie otrzymałem na początku tego roku. Na szczęście biblioteka nie ucierpiała, choć wygląda to bardzo źle. Mamy spore zbiory. Jeśli chodzi o wartość księgozbioru to nawet 150 tysięcy złotych. Wywozimy książki, bo w budynku czuć spaleniznę. W związku z tym ratujemy to, co najcenniejsze, żeby te nowe książki nie ucierpiały - opowiada Czesław Pająk, dyrektor Ośrodka Rozpowszechniania Kultury Wysoka.
Dla mieszkańców wsi, biblioteka to nie tylko wypożyczalnia. - To też ważna część życia społecznego. Tutaj odbywają się różne warsztaty, spotkania z dziećmi, zajęcia dla seniorów. To, co się stało wielka strata - dodaje Pająk.
"Straciliśmy serce"
Strażacy już zakasali rękawy i starają się uporządkować to, co zostało z remizy. Słowa wsparcia płyną do nich od mieszkańców, ale też od kolegów po fachu. - Jest duża pomoc ze strony mieszkańców, ale też całej dużej braci strażackiej i to z jednostek OSP również spoza naszego województwa. Każdy chce przekazać datek i wesprzeć nas materialnie. Bardzo to sobie cenimy - mówi burmistrz gminy Wysoka Artur Kłysz i już zapowiada, że będzie składał wnioski o pomoc finansową dla OSP.
- Jesteśmy bardzo wstrząśnięci tym, co się stało. Mieszkańcy są bardzo pomocni, przychodzą, pytają jak mogą pomóc. Żywioł nie wybiera. Trafiło na nas, więc teraz musimy się z tym zmierzyć. Działamy wspólnie i chcemy wspomóc naszych kolegów - powiedziała Dorota Pfitzner - sołtys i prezes Stowarzyszenia na Rzecz Odnowy Sołectwa Bądecz.
Tuż po pożarze, stowarzyszenie uruchomiło zbiórkę pieniędzy na pomoc druhom z Bądecza, którym zależy, by jak najszybciej "wrócić do gotowości bojowej". - Przecież społeczeństwo nas potrzebuje - mówi z przekonaniem wiceprezes OSP.
W czwartek po godzinie 17 służby wojewody wielkopolskiego poinformowały, że druhowie mogą liczyć na wsparcie rządu. W specjalnym komunikacie przekazano, że "zostaną zabezpieczone środki, które umożliwią odbudowę placówki i pozyskanie utraconego w pożarze sprzętu".
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24