- Byłem żołnierzem, a zrobiono ze mnie przestępcę - mówił po wyjściu z aresztu w Środzie Wielkopolskiej Damian L. Także jego dwaj koledzy Jacek J. i Robert B. opuścili już areszt w Poznaniu. Sąd zdecydował o uwolnieniu trzech z siedmiu żołnierzy z Nangar Khel w piątek.
Przed aresztem w Środzie Wielkopolskiej czekała żona, koledzy-żołnierze i tłumy dziennikarzy. Opuszczając areszt Damian L. nie chciał udzielić mediom komentarza. Zdobył się na kilka zdań: - Jesteśmy niewinni - mówił mężczyzna. - Byłem żołnierzem, a zrobiono ze mnie przestępcę - dodał.
Podobnie było w Poznaniu. Robert B. ze łzami w oczach przywitał się z żoną. Dziennikarzom powiedział: - My wciąż jesteśmy żołnierzami. Tych, którzy musieli zostać w areszcie będziemy wspierać. Oni też powinni odpowiadać z wolnej stopy - mówił wojskowy. Wraz z nim areszt opuścił Jacek J. Obaj stwierdzili, że gorsza od aresztu była decyzja sądu, na mocy której byli w nim umieszczeni.
Dokumenty nie dotarły do aresztu na czas
W piątek Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie rozpatrzył wniosek prokuratury o przedłużenie tymczasowego aresztowania dla siedmiu podejrzanych żołnierzy. Sąd uchylił areszt trzem z nich. Czterej mają zostać w areszcie do 13 sierpnia. Areszt opuszczają starsi szeregowi Jacek J., Robert B. i Damian L.
Przed południem Damiana L., przebywającego w Areszcie Śledczym w Środzie Wielkopolskiej, odwiedziła żona Barbara. W rozmowie z dziennikarzami cieszyła się, że mąż wraca do domu. - Będziemy spędzać razem tyle czasu, ile się da. Ja pracuję, mąż na razie jest zawieszony w obowiązkach, więc teraz będzie typowym domownikiem - zdradziła. - Ale teraz jest mu to najbardziej potrzebne, bo zawsze dom uważał za swój azyl i wracał do niego z miłą chęcią, a teraz tym bardziej - dodała.
Faks z sądu nie wystarczy do zwolnienia
Według Ligockiej, jej mąż powinien zostać wypuszczony z aresztu już w piątek, po wyroku. - Apelowałam, ale to się odbija jak groch o ścianę - skarżyła się.
Według rzecznika prasowego Aresztu Śledczego w Poznaniu Kazimierza Różańskiego, zgodnie z prawem zwolnienie może się odbyć wyłącznie na podstawie oryginalnych dokumentów, a nie na podstawie faksów wysłanych w piątek przez sąd. - Przed chwilą rozmawiałem z oddziałowym, obaj żołnierze są spakowani i cierpliwie czekają – powiedział Różański.
Wyszli tylko szeregowi, oficerowie w areszcie
W piątek Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił areszt starszym szeregowym Jackowi J., Robertowi B. i Damianowi L.
- Należy odróżnić żołnierzy, którzy wykonywali rozkazy swoich przełożonych, od tych, którzy mogli zapobiec wykonaniu rozkazu ostrzelania wioski - uznał sąd. W stosunku do nich sąd uznał, że grożąca im kara - o ile zostaną skazani - nie jest tak wysoka, by czyniła prawdopodobną ich ucieczkę. Nie mogą jednak opuszczać kraju.
Za kratkami pozostaną oficerowie i podoficerowie: chorąży Andrzej O., plutonowy Tomasz B., kapitan Olgierd C. i podporucznik Łukasz B.
Śmierć cywilów
Wioska Nangar Khel została ostrzelana 16 sierpnia ubiegłego roku. Od polskich granatów zginęło osiem osób, w tym kobiety i dzieci, a kilka zostało okaleczonych.
Siedmiu żołnierzy z 18. Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego zatrzymano i aresztowano w listopadzie ubiegłego roku. Sześciu z nich prokuratura zarzuca zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi od 12 lat więzienia do dożywocia, jednemu - atak na niebroniony obiekt cywilny, za co grozi do 25 lat więzienia.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24