Ofiara Jerzego G. zmarła na skutek wykrwawienia po ranach zadanych ostrym narzędziem. "Motywem zbrodni był strach przed utratą życiowego dorobku" - mówią prokuratorzy.
We wtorek przed Sądem Okręgowym w Katowicach ruszył proces byłego prezydenta Zabrza. Jerzy G. jest oskarżony o zabójstwo wierzyciela. Według prokuratury Lech F. zginął, bo G. nie był w stanie zwrócić wynoszącego kilkaset tysięcy złotych długu.
Poza byłym prezydentem na ławie oskarżonych zasiadło czterech mężczyzn, którzy mieli brać udział w zbrodni lub pomóc w przestępstwie. Do zabójstwa doszło 17 sierpnia 2008 r. w Wymysłowie w powiecie będzińskim.
Pożyczył. Nie chciał oddać
Jerzy G. pożyczył od Lecha F. 246 tys. zł. Z odsetkami miał mu zwrócić około 800 tys. zł. - Oddanie takiej kwoty oznaczałoby dla G. bankructwo, motywem zbrodni był strach przed utratą życiowego dorobku - mówią prokuratorzy. We wtorek, po odczytaniu aktu oskarżenia, sąd rozpoczął odbieranie wyjaśnień od oskarżonych.
Zaczął od Tomasza L., który jako jedyny odpowiada w procesie z wolnej stopy - za pomoc w pozbawieniu wolności mężczyzny, który później został zabity. Według oskarżenia, zawiózł sprawców na miejsce ustalone z G., ale w samej zbrodni nie uczestniczył.
Chodziło "tylko" o zastraszenie
Tomasz L. oświadczył, że przyznaje się do winy. Odmówił złożenia wyjaśnień i odpowiedzi na pytania sądu. Dlatego sąd odczytał protokoły z jego przesłuchań w śledztwie i eksperymentów procesowych z jego udziałem. To dzięki zeznaniom L. udało się rozwikłać sprawę.
Według oskarżenia był on pośrednikiem pomiędzy Jerzym G. a bandytami, którym zlecono porwanie Lecha F. Z jego wyjaśnień wynika, że Jerzy G. postanowił uprowadzić Lecha F. i zmusić go do podpisania dokumentów, w których zwolniłby go z konieczności spłaty długu.
Prokuratura dała wiarę L., że w przeciwieństwie do pozostałych oskarżonych nie działał on w zamiarze zabójstwa i zakładał, że chodzi tylko o zastraszenie F. W chwili dokonania zbrodni miał czekać przy drodze dojazdowej do lasu. Gdy po wszystkim ponownie zobaczył się z G., spytał go, czy udało mu się dogadać z wierzycielem.
Ten miał odpowiedzieć, że tak i zmienić temat. Według wyjaśnień L. ze śledztwa, G. zgłosił się do niego, mówiąc, że został oszukany przez znajomego na 250 tys. zł; pytał czy L. nie ma kolegów, którzy mogliby coś poradzić. Potem miał przekazać kopertę ze zdjęciami i opisem wyglądu F. i wskazać jego miejsce zamieszkania. Za udział w przestępstwie G. miał później dać wspólnikom 3 tys. zł do podziału.
Jerzy G. nie przyznaje się do zabójstwa
Jerzy G. w śledztwie nie przyznał się do popełnienia zbrodni, podobnie jak bracia Robert i Rafał T., którym przypisano współudział w zabójstwie. Kolejny oskarżony, Mariusz F., przyznał się do porwania Lecha F., ale do jego zamordowania już nie. Twierdzi, że po uprowadzeniu porywacze zostawili ofiarę sam na sam z Jerzym G.
Prokuratura nie daje wiary tym wyjaśnieniom. Tomaszowi L. za udzielenie pomocy przy pozbawieniu wolności grozi kara do pięciu lat więzienia, pozostałym - dożywocie. Następna rozprawa 14 czerwca.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24