W trosce o bezpieczeństwo swoich pracownic, Dyrekcja Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bolesławcu postanowiła wyposażyć je w paralizatory. Wszystko po to, by kobiety mogły obronić się, gdyby napadł je agresywny petenta.
MOPS kupił dziewięć urządzeń. Do nietypowego zakupu skłonił zaś dyrekcję incydent sprzed kilku miesięcy. Wówczas jedna z pracownic została zaatakowana przez mężczyznę, który domagał się pieniędzy. Kobieta straciła przytomność, a inne pracownice nie miały sił, by jej pomóc. W MOPS-ie w Bolesławcu zatrudnione są same kobiety.
To nie był odosobniony przypadek agresji petentów bolesławickiego MOPS-u: - Zdarza się, że klient rzuca się na nas, dusi, obrzuca przedmiotami i obelgami. Zdarza się, że wybija okna i podpala budynek - mówi Małgorzata Dłużyk, szefowa MOPS.
Dodatkowo - miotacz gazu
Po tym incydencie pracownice ośrodka zwróciły się do dyrektorki, by zadbała o ich bezpieczeństwo. Po konsultacjach z policją panie zdecydowały, że zakupią właśnie paralizatory. Jak zapewnia dyrekcja, paralizatory mają być używane w ostateczności.
Choć paralizatory trafiły już do ośrodka, pracownice zaczną ich używać dopiero za kilka tygodni. Teraz krok po kroku studiują instrukcję obsługi. Zwłaszcza, że dodatkowo paralizatory są wyposażone w miotacz gazowy.
Wystarczy mieć 18 lat
W Polsce na posiadanie urządzenia nie trzeba mieć specjalnego pozwolenia. Paralizatory są ogólnie dostępne, by je kupić trzeba mieć tylko skończone 18 lat. Najtańsze urządzenia kosztują kilkaset złotych. Według producentów, paralizatory są bezpieczne: powodują natychmiastowe, ale odwracalne obezwładnienie, nie zakłócając pracy serca.
Zaprzeczają temu jednak przypadki osób zmarłych z powodu ich użycia. M.in. historia śmierci Roberta Dziekańskiego, który zginął na kanadyjskim lotnisku porażony paralizatorem przez tamtejszych policjantów.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24