Stan półtorarocznego chłopca, który trafił w piątek do szpitala po tym, jak w żłobku wypił płyn do zmywarki, stopniowo się poprawia - poinformowała w sobotę Magdalena Oberc, rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu, do którego trafił chłopiec. Jak poinformowała w piątek w rozmowie z tvn24.pl Katarzyna Cisło z małopolskiej policji, po wypadku, do którego doszło w podkrakowskiej miejscowości Zielonki, "dziecko zostało przez lekarzy wprowadzone w stan śpiączki farmakologicznej".
Jak powiedziała Oberc, chłopiec cały czas przebywa w szpitalu i nie wiadomo, kiedy będzie mógł wrócić do domu. - Po dokładniejszych badaniach okazało się, że doszło do poparzenia przełyku. Można jednak powiedzieć, że jego stan się stopniowo poprawia - powiedziała rzecznika szpitala w Krakowie-Prokocimiu.
"Chciało mu się pić"
Do wypadku doszło w piątek po południu. Policja informację o nim dostała od pogotowia ok. godz. 15.00. - Do zdarzenia doszło po tym, jak grupa dzieci wróciła ze spaceru wraz z dwiema opiekunkami. W chwili, gdy dzieci zaczęły się przebierać, chłopiec poszedł do kuchni, wziął butelkę i napił się zawartości. Najprawdopodobniej chciało mu się pić. Opiekunki zareagowały po tym, jak usłyszały krzyk dziecka - opowiedziała Cisło.
Opiekunki natychmiast wezwały pogotowie. - Wygląda na to, że substancja, którą wypił chłopiec ma odczyn zasadowy i rozpuszcza tkanki. Za wcześnie jest jeszcze, żeby mówić o przyczynach wypadku. Wyjaśniamy sprawę - dodała Cisło.
Policja na miejsce wezwała wszystkich pracowników żłobka. Funkcjonariusze ustalają, w jaki sposób dziecku udało się dostać do tak niebezpiecznej substancji. Sprawdzają czy było ono pod wystarczającą opieką.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24