Tegoroczne święta będą droższe niż ubiegłoroczne. M.in. dlatego Polacy wydadzą na nie więcej - w sumie ok. 23 mld zł, czyli o 5 proc. więcej niż w ubiegłym roku. Co zdrożało najbardziej?
Na święta wydamy więcej, m.in. dlatego, że jest drożej. Inflacja w tym roku mocno przyspieszyła. W listopadzie wyniosła niemal 5 proc. Oznacza to, że niemal cały wzrost wartości naszych świątecznych spowodowany jest właśnie wzrostem cen.
Wyższe pensje, mniejsze możliwości
Z danych GUS wynika także, że choć rosną nasze pensje (w roku 2010 średnia krajowa pensja netto wyniosła 2463 zł, a w 2011 r. - 2586 zł), nie możemy pozwolić sobie na takie zakupy jak przed rokiem.
Za średnią miesięczną pensję w 2010 r. można było kupić 176 kg karpia, a w 2011 - 167 kg. Podobnie rzecz ma się z kawą. W 2010 r. mogliśmy kupić 287 opakowań, a teraz - 218. Mniej niż rok wcześniej możemy kupić też za naszą pensję mąki - wtedy było to 1324 kg, teraz 1280 kg.
Droższy jest również cukier. W 2010 r. mogliśmy kupić za jedną pensję 861 kg, obecnie - 707 kg. Schabu też kupimy mniej - 148 kg zamiast 151 kg.
Z pewnością więcej zapłacimy za podróże autem. W grudniu 2010 r. cena benzyny wynosiła średnio 4,80 zł, teraz przekroczyła już 5,50 zł.
Są jednak produkty, których w tym roku możemy kupić więcej, np. chleb. W tym roku przeciętnego Polaka stać na 793 bochenki, w 2010 było to 710. Lepiej jest także jeśli chodzi o jajka. Za średnią krajową pensję kupimy ich w tym roku o 30 sztuk więcej niż w poprzednim (w 2010 r. 655 opakowań po 10 sztuk).
"Nie marnuj jedzenia"
W święta zazwyczaj - nawet mimo rosnących cen - kupujemy więcej. Potem często to, czego nie jesteśmy w stanie zjeść trafia do kosza na śmieci. Banki Żywności radzą, co robić, by nie marnować jedzenia w święta.
- Zaplanowanie zakupów i posiłków to podstawa do tego, aby po świętach przygotowane przez nas potrawy nie znalazły się w koszu. Pamiętajmy, że marnowanie jedzenia negatywnie wpływa nie tylko na nasze domowe budżety, ale również na środowisko - przypomina prezes Federacji Polskich Banków Żywności Marek Borowski.
Zaplanowanie zakupów i posiłków to podstawa do tego, aby po świętach przygotowane przez nas potrawy nie znalazły się w koszu. Pamiętajmy, że marnowanie jedzenia negatywnie wpływa nie tylko na nasze domowe budżety, ale również na środowisko Prezes Federacji Polskich Banków Żywności Marek Borowski
Jak przekonują Banki Żywności, aby w trakcie świąt i po nich nic się nie zmarnowało, wystarczy zastosować kilka prostych zasad. Po pierwsze należy przygotować listę zakupów i posiłków, dzięki czemu kupimy tylko tyle jedzenia, ile potrzeba. Warto spisać i listę potraw, i liczbę osób, które zasiądą przy stole. Dzięki przelicznikowi proporcji, znajdującemu się na stronie www.niemarnuje.pl, łatwo można policzyć, ile danego produktu potrzeba, aby przygotować potrawę dla oczekiwanej liczby gości.
- W wielu domach obowiązuje tradycja 12 potraw wigilijnych. Tym bardziej należy pamiętać, że ich porcje muszą być zdecydowanie mniejsze niż te podczas codziennego obiadu, gdyż zwyczajnie nie będziemy w stanie ich zjeść - podkreśla Maria Gosiewska, koordynatorka kampanii "Nie marnuj jedzenia".
Dodaje, że nie ma sensu szykować potraw, które nie są lubiane przez osoby zasiadające przy świątecznym stole.
W ostatniej chwili
Świąteczne potrawy najlepiej przygotować możliwie późno, ponieważ często zjadane są w kolejnych dniach. Po Wigilii warto oszacować, co zostało i co można wykorzystać następnego dnia. Być może okaże się, że przygotowanie obiadu w pierwszy dzień świąt nie będzie konieczne.
- Jeśli ktoś ma obawy, że na stole może czegoś zabraknąć, warto zastanowić się, które z potraw możemy przygotować na bieżąco. Wystarczy np. przygotować farsz z kapusty, którym w razie potrzeby nadziejemy pierogi, a jeśli nie będzie takiej potrzeby zużyjemy go później np. do pasztecików lub zamrozimy - radzi kucharz Jan Kuroń wspierający kampanię "Nie marnuj jedzenia".
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot. Bartosz Krupa/East News