Niebawem w internecie powinny być dostępne biogramy z Polskiego Słownika Biograficznego. W projekt zaangażowała się TVP. Jednak po trzecim haśle zapał Telewizji Publicznej wygasł. - Nie mają honoru nawet zerwać umowy - mówił tvn24.pl rozgoryczony redaktor naczelny Słownika prof. Andrzej Romanowski.
To miał być sztandarowy projekt Telewizji Publicznej. Dwa lata temu TVP wraz z Instytutem Historycznym PAN podpisały umowę o współpracy w sprawie "iPSB". Honorowy patronat nad projektem objął prezydent Lech Kaczyński. 25 tysięcy biogramów z Polskiego Słownika Biograficznego wraz z grafikami i dźwiękami miały być dostępne w sieci. Operacja zakładała m.in. opłacenie praw autorskich do wszystkich biogramów oraz umieszczenie w internecie.
Po Piłsudskim TVP się wypaliła
- Początkowo praca szła jak należy. Przygotowaliśmy biogram Józefa Piłsudskiego. Były archiwalne zdjęcia, a nawet głos Naczelnika Państwa. Telewizja chwaliła się nim na prawo i lewo - opowiadał portalowi prof. Andrzej Romanowski. Potem z mniejszą pompą opracowano sylwetkę Henryka Sienkiewicza i jednego z Radziwiłłów. - Po kilku miesiącach prace gwałtownie zwolniły, a potem zupełnie już nie szły - mówił Romanowski. - Liczyłem na to, że do tej pory uda nam się umieścić w internecie 2/3 biogramów, a tymczasem nawet trzy prototypowe zniknęły z sieci - skarżył się redaktor. Redakcja PSB słała do TVP pytania, jednak te pozostawały - jak twierdzi Romanowski - bez odpowiedzi. Pod koniec stycznia tego roku redaktor naczelny Słownika spotkał się z Marcinem Bochenkiem, członkiem zarządu Telewizji Publicznej. - Obiecał, że do końca lutego Telewizja się zadeklaruje, czy wycofuje się z projektu, czy wznowi prace nad nim. Mamy kwiecień a my nadal czekamy na odpowiedź. Przyszłość iPSB wisi na włosku - powiedział nam Romanowski.
Mimo kilku prób nie udało nam się skontaktować z rzecznikiem TVP.
Jak to było ze Słownikiem?
Polski Słownik Biograficzny wymyślił w latach 20. XX w. prof. Władysław Konopczyński. Pierwszy zeszyt ukazał się w 1935 r. Całość miała się zamknąć w 1955 r. w 20 tomach (jeden tom to cztery wydawane rocznie zeszyty). Pierwsze numery wychodziły planowo. Ale wybuchła wojna i przerwała wydawanie Słownika. Po jej zakończeniu prac nie wznowiono. Zrobiono to dopiero w 1958 roku pod czujnym okiem cenzury.
Historia XX w. obrodziła w bohaterów zasługujących na miejsce w Słowniku, a coraz bardziej skrupulatne podejście redakcji sprawiło, że obok królów pojawia się w nim coraz więcej szaraczków – są rzeźnicy, a nawet cyrkowcy. Efekt? W 2008 r. redakcja wciąż próbuje ukończyć literę „S” – a zakończenie serii planuje się na rok 2030 r.
Źródło: tvn24.pl, "Tygodnik Powszechny"