Krzysztof Grzegorek, podejrzany o korupcję były wiceminister zdrowia w rządzie premiera Donalda Tuska, nakłonił jednego ze świadków do wycofania się z obciążających go zeznań — wynika z dziennikarskiego śledztwa dziennikarzy TVN Bertolda Kittela i Jarosława Jabrzyka.
Andrzej G. to jeden z kluczowych świadków w śledztwie przeciwko Krzysztofowi Grzegorkowi. To właśnie jego zeznania pozwoliły na postawienie byłemu wiceszefowi ministerstwa zdrowia siedmiu zarzutów. Ale w sierpniu G. niespodziewanie wycofał swoje zeznania i poinformował, że wcześniej złożył je "w zemście na Grzegorku za swoje niepowodzenia życiowe".
Dziennikarze programu TVN "Uwaga" postanowili sprawdzić, co tak naprawdę kryje się za tak nagłą zmianą decyzji jednego z głównych świadków oskarżenia. Z ich śledztwa wynika, że to właśnie były wiceminister nakłonił dawnego kolegę z PO do wycofania zeznań.
Bertold Kittel i Jarosław Jabrzyk dotarli do Andrzeja G., który skruszony wyznał, że "został po prostu przekupiony" i zapowiedział, że "przed sądem opowie całą prawdę".
"TVN - UWAGA": Sprawę pilotował pośrednik
Dziennikarzom udało się ustalić, że w połowie sierpnia z G. skontaktował się dawny znajomy, Andrzej S. — Jest moim dawnym znajomym — mówi G. Zaprosił go na obiad i powiedział, że znalazł sposób na rozwiązanie problemu pomiędzy nim a Grzegorkiem. — Wyciągnął wtedy te oświadczenia i powiedział, że jak je podpiszę, to spotkam się z Grzegorkiem — relacjonuje G.
Andrzej G. zgodził się. Pół godziny później do restauracji wkroczył Grzegorek. — Usiadł naprzeciw mnie i zapytał, co mi zrobił, że go obciążyłem — mówi G. Polityk PO zażądał, żeby G. podpisał oświadczenie w obecności prawnika. — Pojechaliśmy do radcy prawnego i tam złożyłem swój podpis na oświadczeniu — opowiada.
Po potwierdzeniu autentyczności jego podpisu przez radcę prawnego wrócił do restauracji, w której czekał Grzegorek. — Zabrał oba oświadczenia. Na pożegnanie powiedział: „Nie dzwoń do mnie, tylko będziemy się kontaktować przez Andrzeja” — opowiada Andrzej G. Kittelowi i Jabrzykowi udało się dotrzeć do "pośrednika Andrzeja".
Przyznaje on, że zawiózł G. do prokuratury. Pytany, czy po drodze pojechali do Grzegorka, odpowiada twierdząco. Dopytywany "po co?" mówi, że nie pamięta, wreszcie rozkłada ręce i kończy rozmowę.
Za kilkaset złotych na życie?
Z ustaleń dziennikarzy wynika, że w całą sytuację zaangażowana była jeszcze jedna osoba. Chodzi o Joannę Ć., która jest obok Grzegorka jedną z podejrzanych w sprawie korupcji w skarżyskim szpitalu.
— Opłaciła mi mieszkanie, zapłaciła zaległe ubezpieczenie samochodu i dała na drobne wydatki. Dała mi też do podpisu kolejne oświadczenie, w którym zwracam się do sądu z prośbą o to, żeby mnie nie przesłuchał, a tylko odczytał oświadczenie, w którym ze wszystkiego się wycofałem. Podpisałem, a ona dała mi kilkaset złotych - opisuje G. i przyznaje, że podpisane przez niego oświadczenie, w którym wycofuje się z zeznań, jest bezsensowne. — Tam jest taki fragment, że niby ja to uknułem z przedstawicielami medycznymi. Ale przecież ja ich nie znam — mówi. — Więc jak mogłem to z nimi ukartować?
Dlaczego w takim razie je podpisał? — Oni wykorzystali moją sytuację życiową, żeby coś ugrać — mówi. — Po prostu mnie przekupili.
Krzysztof Grzegorek nie chciał rozmawiać z nami na temat podejrzanych okoliczności, w których Andrzej G. odwołał zeznania. Na każde pytanie odpowiadał: „sprawę wyjaśnia prokuratura”.
Łapówka od Johnson&Johnson?
Radomska prokuratura okręgowa postawiła Grzegorkowi siedem zarzutów. Cztery z nich dotyczą korupcji, a pozostałe trzy - nakłaniania innych osób do poświadczania nieprawdy w dokumentach. Zarzuty korupcyjne dotyczą lat 2002 i 2003, kiedy Grzegorek był dyrektorem ds. lecznictwa w szpitalu w Skarżysku-Kamiennej (Świętokrzyskie). Miał wtedy przyjąć 22 tys. zł od przedstawicieli firmy Johnson&Johnson w zamian za doprowadzenie do zakupu przez skarżyski ZOZ materiałów medycznych tej firmy.
Krzysztof Grzegorek zrezygnował w lipcu z immunitetu poselskiego. Wcześniej - po złożeniu dymisji ze stanowiska wiceministra zdrowia - zawiesił członkostwo w partii i klubie parlamentarnym. CZYTAJ WIĘCEJ
Informując o swojej decyzji oświadczył, że został niesłusznie pomówiony o korupcję, ale postanowił ustąpić w poczuciu odpowiedzialności za prace resortu. CZYTAJ WIĘCEJ O DYMISJI
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn