Wciąż jest nadzieja na uratowanie polskich stoczni - stwierdza premier Donald Tusk po spotkaniu z szefem Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso. Los zakładów jest teraz w rękach Komisji Europejskiej: jeśli odrzuci ona plany naprawcze, stocznie będą musiały zwrócić pieniądze z budżetu, które otrzymały z budżetu po wejściu Polski do Unii.
- Szukamy rozwiązań, które zagwarantują maksimum możliwości w Szczecinie i Gdyni na kontynuowanie działalności stoczniowej. Tak, aby i w Szczecinie i w Gdyni, po zakończeniu tego przedsięwzięcia prywatyzacyjnego, mogli z czystym sumieniem powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko i skutecznie, że w przyszłości także będą tam budowane statki - premier Tusk wyjaśnił powody spotkania z Barroso.
Gdańsk ma łatwiej
Tusk zakłada, że Stocznia Gdańska ma łatwiejsze zadanie, bo juz ma prywatnego właściciela. Nie była więc przedmiotem bezpośrednich negocjacji między polskim rządem a Komisją. - Jeśli chodzi o Gdańsk, to komisja jest mniej krwiożercza i chyba tam ten scenariusz jest prostszy - ocenił szef rządu.
Decyzji w sprawie polskich stoczni należy spodziewać się w ciągu najbliższych tygodni. - Czasu jest coraz mniej, to fakt. Dlatego umówiliśmy się z przewodniczącym Barroso, że to już musi być w ciągu kilku tygodni albo w te, albo we w te - stwierdza premier.
Co czeka stocznie, gdy Komisja nie zaakceptuje przesłanych przez polski rząd 12 września planów restrukturyzacyjnych stoczni? Zakłady będą musiały zwrócić pomoc publiczną, którą otrzymały dzięki przystąpieniu Polski do UE. To oznaczać może tylko jedno - ich bankructwo.
Nikt w polskim obozie nie dopuszcza takich myśli, zwłaszcza że ze strony Unii spodziewana jest pomoc finansowa bankrutującym bankom. Przy takim wydatku ewentualne wydatki na polskie stocznie są kroplą w morzu.
"Chodzi o miliardy złotych"
Premier Tusk zaraz po przylocie do stolicy Belgii odniósł się do tygodniowego konfliktu na linii prezydent-premier. Tusk nie ukrywał, że jego rząd i Polska mają zbyt wiele do stracenia, żeby pozwolić sobie na udział w szczycie dwóch polityków o zupełnie różnych poglądach.
- Nie stać nas na to, aby w sprawach takich, jak pakiet energetyczno-klimatyczny, przyszłość Traktatu Lizbońskiego, albo kryzys finansowy, w delegacji polskiej było dwóch polityków, z których każdy ma inne zdanie na ten temat - powiedział Tusk.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24