Sławomir Trzos miał 32 lata. Był właścicielem firmy przewozowej. Miał marzenia i cele, których już nie zrealizuje. Nie będzie planowanego ślubu, dzieci, wspólnej przyszłości z ukochaną. Wszystko przez jeden atak pijanych nastolatków. (Materiał "Uwagi" TVN)
Do zdarzenia doszło w nocy z 14 na 15 sierpnia tego roku na ulicy Bukowskiej w Skawinie.
- Tamtego wieczoru na dworze odbywała się głośna impreza. Co chwilę pojawiały się nowe grupy młodych ludzi, a stały tam busy Sławka. Usłyszał rozbijanie butelek, demolowanie czegoś. Nie myśląc, co go czeka, wybiegł. Nie wiem, w którym miejscu doszło do bójki. Sławek dostał czymś ostrym. Zobaczył, że krwawi i pobiegł do domu. Przebiegł pod oknami swojej mamy, która zapytała, co się dzieje. Usłyszała jego nieludzki jęk. Powiedział tylko, żeby zadzwoniła po pogotowie. O własnych siłach dobiegł pod klatkę i tam się przewrócił – opowiada Marzena Doroz, partnerka Sławomira Trzosa.
Mężczyzna, mimo reanimacji, zginął od ciosów w klatkę piersiową, zadanych nożem lub maczetą podczas starcia z grupą młodych mężczyzn.
- W tę sprawę było zaangażowanych około 60 policjantów, użyto psa tropiącego, zrobiono oględziny miejsca - mówi młodszy inspektor Sebastian Gleń, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Policja nadal szuka kilku uczestników bójki.
- Czterem osobom przedstawiono zarzut udziału w bójce z użyciem niebezpiecznych narzędzi w postaci noża, maczety oraz gazu obezwładniającego. Część podejrzanych w tej sprawie początkowo nie składała wyjaśnień. Oczywiście wszyscy nie przyznawali się do popełnienia zarzucanych im czynów - dodaje Janusz Hnatko, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Przypadkowa ofiara pseudokibiców?
Marzena i Sławomir byli parą od dziesięciu lat. Mężczyzna mieszkał ze swoją matką, której pomagał po śmierci ojca. To po nim odziedziczył busy i niewielką firmę transportową.
- Najważniejsza była rodzina, dom – mówi partnerka Sławomira i dodaje: - Cały czas mam wrażenie, gdy ktoś podjeżdża pod dom, trzaska drzwiami, że Sławek przyjechał. Mam wrażenie, że zaraz przyjedzie, że jest w pracy.
Mężczyzna zajmował się przewozem pracowników okolicznych firm, woził także dzieci ze szkół i klubów sportowych. Był cenionym i lubianym kierowcą. Znajomi ofiary twierdzą, że prawdopodobnie nie znał swoich napastników. Sprawdza to prokuratura.
Noże, maczety, karczowniki
Policja na razie zatrzymała dwóch osiemnastolatków i dziewiętnastolatka oraz 27-letniego mężczyznę, znajomego ofiary, który wybiegł chwilę po Sławomirze na ulicę i także uczestniczył w bójce. Wiadomo, że tej nocy, jeszcze przed zdarzeniem, doszło do awantury pomiędzy dwiema grupami młodych ludzi imprezujących przy ognisku w lasku. Policja bada, czy Sławomir nie był przypadkową ofiarą walk pseudokibiców.
Po śmierci Sławomira Trzosa policjanci w trakcie przeszukań znaleźli noże, maczety oraz karczownik do obcinania gałęzi, których być może użyto w bójce. Okazało się, że zatrzymani nastolatkowie byli pod wpływem alkoholu. Dwóch z obrażeniami ciała policjanci znaleźli na pogotowiu. Rozmawialiśmy z matką jednego z nich. Kobieta twierdzi, że syn został pobity wcześniej na ognisku i w bójce nie brał udziału. Nie chciała rozmawiać przed kamerą.
Źródło: Uwaga TVN
Źródło zdjęcia głównego: "Uwaga!" TVN