Arkadiusz Mularczyk wyjaśnia wszelkie wątpliwości: pisząc o "ostatniej praworządnej instytucji oraz ostatniej desce ratunku”, miał na myśli Centralne Biuro Adresowe, a nie... Antykorupcyjne. Poseł PiS zwrócił się do Biura w celu znalezienia adresu byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Jerzego Stępnia.
- W związku z nieporozumieniem jakie wywołało moje oświadczenie w sprawie wystąpienia z wnioskiem do CBA o udostępnienie danych adresowych byłego prezesa TK mgra Jerzego Stępnia, uprzejmie wyjaśniam, że oczywiście wniosek został skierowany do Centralnego Biura Adresowego przy MSWiA, a nie Centralnego Biura Antykorupcyjnego - sprostował Mularczyk.
Całe zamieszanie wynikło z tego, że w liście do CBA, przekazanym również mediom, Mularczyk ani razu nie rozwinął skrótu. Obszernie za to wyjaśnił, że chce ustalić adres byłego prezesa TK po to, by móc go pozwać, ponieważ czuje się "zniesławiony" i "pomówiony" przez Stępnia.
Chodzi o medialne wypowiedzi byłego prezesa Trybunału na temat zachowania Mularczyka podczas ubiegłorocznej rozprawy dotyczącej ustawy lustracyjnej oraz trybu zapoznawania się przez posła PiS z aktami IPN na temat dwóch sędziów TK.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP