- Kiedyś najbardziej gorliwie wspierali Lecha Wałęsę, a dzisiaj chcą wmówić opinii publicznej, że od początku wiedzieli, iż był agentem - mówił Donald Tusk o Jarosławie Kaczyńskim. Przyznał, że książki IPN o Wałęsie jeszcze nie czytał, ale widzi, że jest ona wykorzystywana przez polityków.
- Politycy nie powinni wpływać na działania historyków - uważa premier, dodając, że na myśli ma obóz Jarosława Kaczyńskiego, którego "nadgorliwość" w "dążeniu do awantury" go martwi.
Zdaniem Tuska, opinia niektórych polityków, że książka dyskwalifikuje Lecha Wałęsę jest nieprawdziwa, bo całe zamieszanie wokół publikacji "dyskwalifikuje w jakimś sensie" bardziej Jarosława Kaczyńskiego. - Ci politycy, którzy dzisiaj mówią „od początku wiedzieliśmy, że Wałęsa był agentem”, kiedyś bardzo gorliwie go wspierali - mówił premier, mając na myśli współpracę braci Kaczyńskich z prezydentem na początku lat 90.
Książek nie można się bać
Jako "oczywiste" premier ocenił też polityczne zaangażowanie jednego z autorów książki, Sławomira Cenckiewicza. - To szkodzi jego wiarygodności jako polityka - uważa Tusk.
Mimo to podkreślił, że "absolutnie nie powinno się zabraniać badań i sądów, nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy". - Nie należy się obawiać książek, ale polityków, którzy mają złe intencje - dodał.
Bronić legendy Wałęsy
Tusk przyznał, że książki Cenckiewicza i Gontarczyka jeszcze nie czytał, bo otrzymał ją dopiero w środę wieczorem. Niemniej jednak uważa, że "bronić trzeba prawdy" i "wielkiej narodowotwórczej legedny", jaką jest Lech Wałęsa.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24