Pobicie, próba linczu, pogryzienie dziecka przez psa, atak nożem na policjanta – to efekty zatargu ojca i syna z sąsiadami w Bukowinie Tatrzańskiej. Sąsiedzi twierdzą, że Czernikowie grozili im śmiercią. Prokuratura nie zdecydowała się na podjęcie jakichkolwiek kroków.
Konflikt narasta od ponad dwóch lat. A zaczęło się od banalnej kłótni o kawałek drogi. Jan Czernik uważa, że jest jej właścicielem, z czym nie zgadzają się pozostali sąsiedzi. Zamiast wyjaśnić sprawę w sądzie, w ruch idą pięści. Zdaniem mieszańców mężczyzna jest nieobliczalny.
W marcu omal nie doszło do samosądu, gdy grupa mieszkańców zaatakowała syna Jana Czernika, Bartłomieja – złamali mu rękę i roztrzaskali głowę.
Pies pogryzł dziecko
Konflikt zaostrzył się ponownie, kiedy pies Czerników pogryzł dziecko sąsiadów. Dwuletni Kacper dopiero kilka dni temu odzyskał przytomność. Sąsiedzi twierdzą, że sytuacja była do przewidzenia, bo pies już wcześniej atakował małe dzieci. - On w ogóle nadawał się do uśpienia, bo on to samo zrobił u poprzedniej rodziny – mówią.
Do tragedii omal nie doszło także w zeszłym tygodniu. Bartłomiej Czernik miał rzucać kamieniami w samochód sąsiadów, a gdy na miejscu pojawili się policjanci, rzucił się na nich. - Jeden ze sprawców niszczenia mienia zaatakował funkcjonariusza nożem. Tak, że funkcjonariusz musiał oddać strzał ostrzegawczy – relacjonuje Kazimierz Pietruch z Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem.
Z nożem na policję
Bartłomiej Czernik zaprzecza.- Nikomu to nie groziłem i nie chodziłem z nożem po wsi. Po prostu z tamtymi miałem zatarg i koniec.
Policjanci, którzy brali udział interwencji nie chcą komentować sprawy. Przed domem Czerników patrole pojawiają się nawet kilka razy w tygodniu, a nastolatka wówczas zatrzymano. Do awantury włączył się też jego ojciec. - Odgrażał się, że któregoś dnia, jak wejdą do niego na podwórko, to ich zaszlachtuje – mówi Pietruch.
Jan Czernik nie zaprzecza. - Ja bym go o tą ręką, tego policjanta, to ja bym zadusił, jak by trzeba było. On nie powinien godła polskiego nosić przez sekundę – uważa.
"Sytuacja była pod kontrolą"
Prokuratura nie zdecydowała się na tymczasowy areszt nastolatka, który zaatakował policjantów, ani jego ojca, który groził im śmiercią. Mimo złamania prawa, mężczyźni przebywają na wolności. - Trwa postępowanie, które ma wyjaśnić wszystkie okoliczności. Ja w tej chwili mówię o tych pierwszych ustaleniach na gorąco. I w mojej ocenie sytuacja była pod kontrolą – ocenia Zbigniew Lis z zakopiańskiej prokuratury
"Po prostu to już idzie na zabicie"
A Jan Czernik po ostatnich zajściach mówi wprost: - Teraz się ich nie będę bał. Żebyście wiedzieli, że się ich nie będę bał. Żadnego ch… się nie będę bał. Oni się mnie muszą bać, bo muszą wiedzieć, że nie będą się po moich dzieciach mścić – mówi reporterowi „Prosto z Polski” Czernik. Sąsiedzi twierdzą, że nie żartuje.
- On jest taki groźny. Po prostu to już idzie na zabicie – mówią poza kamerą. Boją się, bo wielokrotnie groził im śmiercią, dlatego na pokazanie twarzy nie zdecydował się nikt. - Wszystko mu wolno. Panie, ja nie wiem co to jest. Ale się nikt nic nie odzywa, bo co będziemy gadać. Będzie kiedyś tragedia, po prostu. No nie daj Boże – mówi jeden z mieszkańców Bukowiny.
Mimo licznych interwencji policji i trzech postępowań prowadzonych przez prokuraturę, sytuacja robi się coraz groźniejsza. - Tu widzę, że prawo jest całkowicie jakoś bezradne w tym kierunku. Tu się dzieją rzeczy niespotykane – mówi sąsiad.
Grupa mieszkańców Bukowiny Tatrzańskiej złożyła w prokuraturze wniosek o przebadanie psychiatryczne Jana Czernika. Prokuratura nie chce komentować sprawy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24