W Małopolsce są szkoły, do których nie zgłosił się ani jeden uczeń. W krakowskich liceach i technikach nadal czeka kilka tysięcy wolnych miejsc, ale perspektywy na ich zapełnienie są marne. Część szkół czeka więc likwidacja, a wielu nauczycieli będzie musiało pożegnać się z pracą. A wszystkiemu winien niż demograficzny - pisze "Dziennik Polski".
Rekrutacja do szkół ponadgimnazjalnych już się zakończyła, ale wolne miejsca nadal są. I to niemało. W Krakowie - aż 3,5 tysiąca, w tym 950 w ogólniakach, 1880 w technikach, 520 w liceach profilowanych i 1383 w zawodówkach. Chętnych jednak brakuje.
- Tak kiepskiej rekrutacji nigdy nie było - mówi Mariusz Maziarz z Małopolskiego Kuratorium Oświaty. - W Małopolsce są szkoły, do których nie zgłosił się ani jeden uczeń, są też takie, którym zamiast planowanych kilku klas pierwszych uda się we wrześniu uruchomić zaledwie jedną - dodaje.
Wolne miejsca są nawet w szkołach uchodzących za dobre. Winien jest niż demograficzny. W tym roku do szkół zgłosiło się po prostu blisko 3 tysiące uczniów mniej niż przed rokiem, a prognozy na następne lata wcale nie są lepsze.
Etaty i szkoły do likwidacji
To oznacza niestety likwidację części szkół i etatów. Część nauczycieli w krakowskich placówkach już w maju dostała wypowiedzenia, z zastrzeżeniem, że jeśli rekrutacja się powiedzie, zostaną cofnięte.
Nie wiadomo jeszcze, ilu pedagogów straci pracę w Krakowie. W Nowym Sączu na przykład, będzie to prawdopodobnie 15 osób. Ci, którzy zostaną na stanowiskach, będą musieli liczyć się z mniejszymi zarobkami.
Najgorszym scenariuszem dla szkół jest jednak likwidacja. Niestety, te słabsze czeka właśnie taki los, o ile się nie przekwalifikują - ocenia Waldemar Olszyński z nowosądeckiego Wydziału Edukacji. Ratunkiem może być łączenie gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych. - Przy takiej fuzji część kadry na pewno straci pracę, ale może to uratować szkołę przed zamknięciem - przekonuje Jan Żądło, dyrektor krakowskiego Wydziału Edukacji.
Za niskie progi?
Niektórzy są zdania, że pustki w szkołach to nie tylko konsekwencja niżu demograficznego, ale obniżenia wymagań przez licea, które odbierają uczniów technikom i zawodówkom. - Walcząc o przetrwanie obniżają wymagania stawiane kandydatom - twierdzi Antoni Borgosz, dyrektor Zespołu Szkół Łączności.
Rzeczywiście. Choć w tym roku miasto apelowało do dyrektorów szkół, by nie przyjmowali uczniów, którzy mają mniej niż 60 punktów ze świadectwa i egzaminu gimnazjalnego (można ich zdobyć 200) to jednak nie wszyscy się dostosowali.
Do XXXIII LO został przyjęty uczeń, który miał zaledwie 27 punktów. XXXVI LO zadowoliło się takim z 49 punktami.
Źródło: Dziennik Polski
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu