Wiem, że takie sprawy trzeba zawczasu rozwiązywać i trzeba je traktować poważnie, od tego zależy przyszłość nas wszystkich - mówił w "Faktach o Faktach" o planowanym strajku nauczycieli Jerzy Buzek. Jak podkreślił, strajk to "nie jest sprawa nauczycieli, ani środowiska, ani rodziców". - To jest absolutnie sprawa nas wszystkich, wszystkich obywateli Rzeczpospolitej - zaznaczył.
Buzek: brak wizji w rządzie
Jerzy Buzek podkreślił w "Faktach po Faktach", że sprawy takie jak trwający od miesięcy spór zbiorowy, "rozwiązuje się, a nie doprowadza do ostateczności". Przypomniał, że w czasach "Solidarności" "nawet górnicy decydowali się czasem strajkować za pielęgniarki czy za nauczycielki po to, żeby nie musieć nauczycieli odciągać od klas". - Dzisiaj antagonizuje się grupy społeczne i to jest bardzo zła sytuacja - podkreślił.
Według byłego premiera "strajk jest ostatecznością"- Doskonale wiadomo, że jak chce się doprowadzić do rozwiązania takiego sporu zbiorowego, to trzeba mieć rzetelne i konkretne propozycje - powiedział.
- Ta propozycja, która padła dwa dni temu: zwiększenie pensum z 18 do 22 czy 24 godzin, z podwyżką, to się sprowadza do tego, że za każdą godzinę nauczyciele w zasadzie dostawaliby mniej niż obecnie. Więc to nie mogło doprowadzić do zakończenia sporu - stwierdził.
- Wiem, że takie sprawy trzeba zawczasu rozwiązywać i trzeba je traktować poważnie, od tego zależy przyszłość nas wszystkich - ocenił.
Były premier podkreślił, że tym, co go najbardziej niepokoi, jest "brak wizji w rządzie". - Bo ja słyszę pana premiera (Mateusza Morawieckiego), który dzisiaj mówi, że innowacyjność jest najważniejsza - powiedział.
- Ale podstawą innowacyjności jest dobre szkolnictwo. Podaje się za przykład Finlandię, ale w Finlandii ludzie w szkołach inaczej zarabiają. Mają specjalne konkursy, wybiera się tych nauczycieli, po odrzucaniu wcześniej dwóch czy trzech (kandydatów - red.) przyjmuje czwartego - stwierdził Buzek.
- To jest wielki zaszczyt i honor, i są spore pieniądze, jeśli chce się uczyć w Finlandii. I wynikiem jest wysoka innowacyjność tego kraju - zaznaczył.
Buzek podkreślił, że "to nie jest sprawa nauczycieli, ani środowiska, ani rodziców". - To jest absolutnie sprawa nas wszystkich, wszystkich obywateli Rzeczpospolitej - powiedział.
Reforma systemu edukacji
Podkreślił, że jednym z powodów zapowiadanych strajków było "krańcowe zamieszanie i brak wizji, które powoduje tak zwana reforma" systemu edukacji wprowadzana przez obecne władze. Rząd Jerzego Buzka w latach 1997-2001 wprowadził m.in. cztery duże reformy: emerytalną, służby zdrowia, administracji i oświaty. W ramach tej ostatniej m.in. wprowadzone zostały gimnazja, które rząd PiS z dniem 1 września 2019 roku likwiduje.
W "Faktach po Faktach" były premier bronił swojej reformy szkolnictwa. - W kategorii najlepiej rozwiniętych krajów świata, z najlepszą edukacją, wspięliśmy się o ładnych kilka pozycji do góry - powiedział. - Nikt nie rozumiał dlaczego, w ciągu tych 15 czy 16 lat aż o tyle - dodał. Jak podkreślił, jedynym wytłumaczeniem było to, "że jednak w gimnazjach uczyło się inaczej".
- Poza tym zabieraliśmy tych ludzi z małych, często niedofinansowanych szkół, pięknych miejscowości wprawdzie, ale do miejscowości powiatowych, gminnych, gdzie był zupełnie inny sposób myślenia. Oni się rozwijali niezwykle w wieku 13 lat - zaznaczył. - Z punktu widzenia przyszłości i wyedukowania naszych dzieci to był pomysł jasny - dodał.
- Dzisiaj ja właściwie nie wiem zupełnie, dlaczego wprowadzono tę reformę (likwidującą gimnazja - red.). Żeby zmienić programy (nauczania)? Ale wycofano parę lektur, wycofano parę nazwisk z historii, pojawiły się nowe, to nie jest wystarczający powód, by przeprowadzać tak głęboką reformę - ocenił.
Buzek: zamieszanie wytłumaczyć strajkiem
Były premier przyznał również, zaznaczając, że to jedynie jego niepotwierdzone przypuszczenie, że obawia się, że "ta dość dziwna propozycja sprzed dwóch dni" być może "służy podtrzymaniu gotowości strajkowej i samego strajku".
Jerzy Buzek przypomniał, że choć "można różnie oceniać reformę", którą wprowadzał jego rząd, "dwa lata się do niej przygotowywaliśmy, jeździliśmy po kraju, rozmawialiśmy z nauczycielami". - Teraz to wprowadzono naprędce, nie było wielkiego przygotowania programowego i innego. Więc to zamieszanie, które będzie w szkole, będzie można łatwo wytłumaczyć strajkiem - stwierdził.
Autor: mm//kg / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24