TVN24 dotarła do Marielle Tourelle, która jako mała dziewczynka witała piosenkarza na warszawskim lotnisku. - Ja przy nim czułam, że to jest mój kolega. Był normalną osobą o pięknej duszy. Podarował mi moje najpiękniejsze wspomnienie – mówi dziś.
-Wszyscy czekaliśmy na jego przylot, wśród ludzi była taka pozytywna energia, wielki entuzjazm i wielka adrenalina. Wszyscy byli podekscytowani, uśmiechnięci. Starsze kobiety płaczą, dzieci szaleją – zachowywali się zupełnie inaczej niż zwykle – wspomina Marielle. Jackson wylądował w Polsce 20 września 1996 roku i dał na warszawskim Bemowie koncert, który obejrzało 100 tysięcy ludzi.
Na tym koncercie Marielle, córka polsko-francuskiego małżeństwa, pojawiła się na scenie. Dziewczynka towarzyszyła piosenkarzowi podczas całej wizyty w polsce.
Na tym ich znajomość się nie skończyła, Mirelle była także na jego koncercie w Paryżu. - Tańczyłam z nim na koncercie przed 100 tysiącami ludźmi. Zawsze grupa dzieci wchodziła na scenę do piosenki „Heal the Word”. Bo on uważał, ze to dzieci mogą polepszyć świat. No i reszta dzieci zeszła, ale mnie wziął na cała piosenkę. Czułam się wtedy częścią tej misji. To jedno z moich najpiękniejszych wspomnień – mówi.
"Zawsze traktował mnie jak dorosłą"
Jako dziecko Marielle spotkała się z piosenkarzem kilkakrotnie. – To zawsze było wielkie przeżycie. Spowodował, że moje dzieciństwo było bardzo barwne, inspirował mnie do patrzenia na świat inaczej. Zawsze traktował mnie jak dorosłą, nie rozmawiał w dziecinnym języku i zawsze pilnował, żebym czuła się bardzo ważna – zapewnia.
Marielle wraz z rodziną mieszkała w jednym hotelu z Jacksonem w Paryżu i podparyskim Disneylandzie. Według niej mimo ogromnej popularności Jackson nie patrzył na ludzi z góry. - Był normalnym człowiekiem z wielkim poczuciem humoru. Miał bardzo delikatny głos - to było niesamowite, jaką był delikatną osobą w porównaniu, z tym jaki był na scenie. Bardzo też pilnował, żeby mieć czas tylko dla siebie, żeby móc ochłonąć – wspomina.
"Czułam, ze to mój kolega"
Marielle znała go od tej prywatnej strony. - Ja przy nim czułam, że to jest mój kolega. Kiedyś chciałam iść z nim do muzeum. Zaproponowałam mu to, a on mi odpowiedział: „ile ja bym dał, żeby móc to zrobić, ale to niemożliwe. Musiałbym iść z tabunem ochroniarzy” – dodaje.
Według niej Jackson był nie tylko „wielkim idolem”, ale i „osobą o bardzo pięknej duszy”. - Chciał inspirować ludzi, pomagać im, uszczęśliwiać. Patrzył na wszystko artystycznie i idealistycznie. Mówili, że był naiwny, ale moim zdaniem on naprawdę wierzył w to, że jeśli się chce można zmienić świat. Napisał wszystkie teksty do swoich piosenek i to one pokazują jaki był. Śpiewał przecież: „Uzdrów świat”, „Nie ważne, czy jesteś biały, czy czarny” - przypomniała.
Marielle nie wierzy w plotki o piosenkarzu i uważa, ze to media zniszczyły Jacksona. - To nie był pedofil. To bzdurna plotka. Nie zmienił koloru skóry, tylko miał chorobę pigmentu. Mam nadzieję, że teraz wszyscy zrozumieją, że to była nieprawda – podsumowuje.
Dziś Marielle mieszka w Londynie, gdzie studiuje w London School of Economics
kaw /ola
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24