Joachim Brudziński chce pozwać komendanta warszawskiej straży miejskiej Zbigniewa Leszczyńskiego o zniesławienie. W ten sposób poseł PiS reaguje na zapowiedź szefa straży, który zamierza złożyć zawiadomienie do marszałka Sejmu o popełnieniu przez Brudzińskiego przestępstwa. "Zastanawiające jest, dlaczego to pomówienie pojawia się dopiero teraz i to w dniu głosowania w Komisji Gospodarki nad rezolucją o nadaniu gazoportowi w Świnoujściu imienia śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego" - napisał w oświadczeniu Brudziński.
Poseł miał znieważyć w czasie obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej jednego z funkcjonariuszy. "Po złożeniu kwiatów mężczyzna odwrócił się w kierunku funkcjonariusza i skierował pod jego adresem następujące sformułowanie: spier*** stąd" - czytamy w dokumencie.
"Żadnych kontaktów nie miałem"
Brudziński kategorycznie zaprzecza by taka sytuacja miała miejsce. - Żadnych, ale to żadnych kontaktów nie miałem. Nie byłem osobą, która przeskakiwała przez płotki, czy przez barierki - mówił.
- Byłbym osobą skrajnie nieodpowiedzialną, gdybym w dniu pierwszej rocznicy katastrofy, widząc jakie są emocje społeczne, rozbudzał jeszcze te negatywne emocje zwracając się do funkcjonariuszy w słowach powszechnie uważanych za obraźliwie - przekonywał poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Byłbym osobą skrajnie nieodpowiedzialną, gdybym w dniu pierwszej rocznicy katastrofy, widząc jakie są emocje społeczne, rozbudzał jeszcze te negatywne emocje zwracając się do funkcjonariuszy w słowach powszechnie uważanych za obraźliwie. Joachim Brudziński
Polityk twierdzi, że był osobą, która 10 kwietnia z ramienia Prawa i Sprawiedliwości współpracowała z organizatorami, jak i ze służbami porządkowymi - w tym z Biurem Ochrony Rządu, z policją i również ze strażą miejską. Przekonuje też, że w niedzielę rano uzgodnił z BOR, że wszyscy parlamentarzyści za okazaniem legitymacji przejdą na dziedziniec przed Pałacem Prezydenckim.
Do incydentu doszło w niedzielę rano, kiedy prezes PiS Jarosław Kaczyński, wraz z innymi politykami tej partii, składał wieniec przed Pałacem Prezydenckim. Rzecznik PiS Adam Hofman przekonywał, że służby porządkowe uniemożliwiły wtedy wspólne składanie wieńców i zniczy posłom PiS, a dwie posłanki: Marzena Machałek oraz Daniela Chrapkiewicz zostały poturbowane.
Klasyczna "wrzutka"
- Zastanawiające jest, dlaczego to pomówienie pojawia się dopiero teraz i to w dniu głosowania w Komisji Gospodarki nad rezolucją o nadaniu gazoportowi w Świnoujściu imienia śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, której byłem sprawozdawcą. Czyżby jedna z partii tak odreagowywała przegrane głosowanie? - czytamy w oświadczeniu Joachima Brudzińskiego przesłanego TVN24.
Jak zauważa poseł, pomówienie pojawia się też kilka godzin po pytaniu posłanki Marzeny Machałek do przedstawicieli MSWiA o poturbowanie posłanek Prawa i Sprawiedliwości pod Pałacem Prezydenckim. - Co więcej: pojawia się w chwili, gdy opinia publiczna dowiaduje się, że tuż po katastrofie czołowi politycy PO otrzymali SMS-a z instrukcją, jak mają się wypowiadać o tragedii. Czyżby klasyczna „wrzutka” dla przykrycia niewygodnych dla Platformy Obywatelskiej informacji? - zastanawia się Brudziński.
Jak dodaje, komendant Straży Miejskiej Zbigniew Leszczyński powinien zająć się bezpieczeństwem mieszkańców stolicy, "a nie pisaniem paszkwili na parlamentarzystę będącego w opozycji do pani Prezydent i zarazem wiceprzewodniczącej PO".
- Jeżeli w ciągu tygodnia pan Leszczyński nie przeprosi mnie za to pomówienie, sprawę skieruję na drogę sądową - kończy poseł.
Straż miejska się nie boi
Brudziński zapowiada, że w momencie kiedy zapozna się z listem skierowanym do marszałka przez szefa straży miejskiej "w trybie natychmiastowym skieruje sprawę do sądu o zniesławienie". - Odbieram ten list jako kolejną próbę dezawuowania, oczerniania mojej osoby - dodał.
Rzeczniczka warszawskiej straży miejskiej Monika Niżniak odpowiada Brudzińskiemu: - Nie boimy się sprawy sądowej.
Źródło: TVN24, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. Fotorzepa