Za to, co dzieje się w Polskim Radiu, powinna odpowiedzieć Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji jako strażnik niezależności mediów - wytyka Jerzy Wenderlich (SLD). - Kiedy tego nie czyni, to znaczy, że nie wypełnia swojej roli - podkreśla polityk. Dlatego SLD będzie wnioskować o zmniejszenie środków z budżetu państwa na KRRiT.
Wobec tego co dzieje się w Polskim Radiu już dawno powinna opowiedzieć się Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, bo to właśnie to ciało stać winno na straży niezależności mediów. Kiedy tego nie czyni, (...) znaczy, że nie wypełnia swojej roli. Skoro nie wypełnia swojej roli, to nie może otrzymywać takich środków, jakie sobie życzy. Jerzy Wenderlich
Wenderlich: Źle się dzieje w Polskim Radiu
Jerzy Wenderlich przypomniał, że "bulwersujące kwestie, które dzieją się w Polskim Radiu "były już podejmowane na posiedzeniach komisji kultury i środków przekazu. - Ale okazuje się, że jest to rzucanie grochem o ścianę i nic się nie dzieje - dodał poseł.
Poinformował także, iż będzie wnioskował o specjalne posiedzenie komisji kultury, poświęcone obecnej sytuacji w publicznym radiu.
Jednocześnie Wenderlich zaapelował do KRRiT, by zajęła się ostatnimi doniesieniami medialnym dotyczącymi Polskiego Radia, w którym jego zdaniem, "chroniony jest interes jednej partii".
Przemilczeć agentów i życie osobiste Kaczyńskich
Według czwartkowej "Gazety Wyborczej", w zeszłym tygodniu na redakcyjnym kolegium szef I Programu Polskiego Radia Jacek Sobala zaprezentował kierownikom działów trzy dyrektywy: nie wolno zapraszać do programów agentów; nie wolno zajmować się życiem osobistym braci Kaczyńskich; nie wolno mówić o polityce historycznej.
Dziennik podkreślił, że to, iż władze publicznego radia są związane z braćmi Kaczyńskimi i z PiS-owską polityką informacyjną oraz walczą z tzw. Ubekistanem, jest wiadome wszystkim radiowcom.
Gazecie opowiedziało o tym dwoje uczestników kolegium. Ich zdaniem takie zakazy to ograniczenie ich dziennikarskiej niezależności. Proszą o anonimowość, boją się o pracę - podkreśliła gazeta.
To pomysły Targalskiego?
"Gazeta Wyborcza" przypomniała, że ostatnio problemy mieli dziennikarze, którzy mówili w negatywnym kontekście o Antonim Macierewiczu. Inny reporter miał problemy, bo zrobił wywiad z burmistrzem Redzikowa, który jest przeciwko instalacji amerykańskiej tarczy w jego gminie. "PiS jest za, na naszej antenie nie może być głosu przeciwko" - mieli - według gazety - tłumaczyć w radiu.
W radiu wiedzą też - podał dziennik - że można mieć kłopoty za zaproszenie do studia Jacka Żakowskiego, Janiny Paradowskiej czy Magdaleny Środy. Natomiast w przeglądach prasy lepiej nie cytować "Gazety Wyborczej".
Radiowcy podejrzewają, że dyrektywy to pomysł Jerzego Targalskiego, wiceprezesa radia, który publicznie ogłosił, że walczy z "Ubekistanem" - wyjaśniła gazeta.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24