Sąd w Gdańsku potrzebował aż czterech i pół roku, by wymierzyć karę pięciu byłym już gimnazjalistom, którzy znęcali się nad 14-latką, która popełniła samobójstwo. Pewne małżeństwo starało się o rozwód aż 20 lat. Takich paradoksów jest więcej, a Polacy coraz częściej skarżą wymiar sprawiedliwości w Strasburgu.
Wyrok w Gdańsku zapadł po czterech i pół roku. Oskarżonych zostało pięciu gimnazjalistów, którzy znęcali się nad 14-latką. Dziewczynka popełniła samobójstwo.
Tak długie oczekiwanie na wyrok nie dziwi nawet oskarżyciela. - Trzeba pamiętać, że to jest specyficzny tryb postępowania wobec nieletnich, bo sąd sam prowadzi postępowanie wyjaśniające, a później całe postępowanie poprawcze - tłumaczy Irena Dudzicz z prokuratury w Gdańsku-Oliwie.
Rozwodzili się 20 lat
Jak tłumaczy Adam Bondar z Zakładu Praw Człowieka Uniwersytetu Warszawskiego, w polskich warunkach przewlekłe procesy to norma: - Była sprawa rozpoznana przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, gdzie postępowanie rozwodowe trwało dwadzieścia lat i to była sprawa z Polski - mówi Bondar. - Sam zajmowałem się sprawami dotyczącymi podziału majątku, które trwały kilkanaście lat - dodaje.
"Poczekam 10 lat"
Ludwika Wujec również ma złe doświadczenia z polskimi sądami.
Kilka lat temu została oskarżona o przyjęcie łapówki (Wujec utrzymuje, że została pomówiona). Prokuratura postawiła zarzuty i wysłała akt oskarżenia do sądu w 2007 roku.
- Potem przez dwa lata nie działo się nic. W 2009 roku zaczęto odczytywać akt oskarżenia. Terminy spadały, były jakieś przerwy, sędzia zachorował i znowu rok przerwy. Teraz w kwietniu wszystko rozpocznie się od nowa - mówi Wujec, która szacuje, że proces skończy się nie wcześniej niż po 10 latach.
- Kolejka jest dość długa - przyznaje sędzia Marcin Łochowski z sądu okręgowego Warszawa-Praga. - Na wyznaczenie terminu rozprawy trzeba poczekać od kilku miesięcy do pół roku - dodaje.
10 mln spraw
Ministerstwo Sprawiedliwości chce rozładować kolejki w sądach m.in. poprzez wprowadzenie nagrywania rozpraw i okresowych ocen sędziów.
Tymczasem przyczyny leży gdzie indziej, zdaniem sędziego Łochowskiego: - Co prawda mamy dziesięć tysięcy sędziów ale na ich głowie jest dziesięć milionów spraw rocznie.
- To rzeczywiście jest taki ogrom, z którym nie poradziłby sobie żaden system. Zbyt dużo kategorii spraw trafia do sądów powszechnych, a szereg tych spraw, które trafiają do sądów mogłyby być załatwiane w drodze poza sądowej - uważa sędzia Łochowski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24