- W dalszym ciągu nie wierzę, żeby Jarosław Pinkas był włączony w jakąkolwiek aferę korupcyjną. Podtrzymuję moje dobre zdanie o nim - powiedział Zbigniew Religa przed wejściem na przesłuchanie w łódzkiej prokuraturze.
Podtrzymuję moje dobre zdanie o Jarosławie Pinkasie. Nie wierzę w jego winę. Zbigniew Religa
A co jeśli prokuratorzy udowodnią, że były wiceminister zdrowia brał łapówki? - Będzie to moja psychologiczna porażka - odpowiadał Religa. I zaznaczał, że choć nie zna dokładnych zarzutów, jakie Pinkasowi stawiają śledczy, to uważa, że "są one jednak zbyt małe, żeby trzymać go w areszcie". - Wierzę w jego niewinność, chociaż głową nie ręczę za nikogo, za nikogo oprócz siebie i swojej żony - mówił profesor.
Sam chciał zeznawać
O tym, że Zbigniew Religa będzie chciał zgłosić się do śledczych, aby odnieść się do zarzutów postawionych jego byłemu współpracownikowi wiadomo było od dawna. Zapowiadał to sam były minister tuż po ujawnieniu informacji o zatrzymaniu Pinkasa i postawieniu mu zarzutów. Wtedy też prokuratura zapowiedziała, że poprosi Religę o złożenie zeznań.
W ubiegłym tygodniu Religa po raz pierwszy przyznał, że nie wierzy, aby jego dawny współpracownik mógł uczestniczyć w działaniach korupcyjnych albo wziąć łapówkę. Zaapelował też wtedy, aby ocenę pozostawić sądowi.
Jarosława Pinkasa znam od wielu lat, mam o nim jak najlepsze zdanie. Jeśli okaże się, że był zamieszany w korupcję, to będzie to moja psychologiczna porażka. Zbigniew Religa
Religa nie wierzy - Pinkas się nie przyznaje
Zarzuty, które Jarosławowi Pinkasowi postawiła Prokuratura Krajowa w Łodzi, dotyczą okresu, kiedy pełnił on funkcję zastępcy dyrektora ds. klinicznych i organizacyjnych Instytutu Kardiologii im. Prymasa Tysiąclecia Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Religa przed objęciem resortu zdrowia w rządzie PiS kierował Instytutem razem z Pinkasem.
Według prokuratury, były wiceminister zdrowia w związku z pełnieniem funkcji publicznej przyjął co najmniej 55 tys. zł i wieczne pióro warte prawie 3 tys. zł w zamian m.in. za ułatwienie jednej ze spółek wygrania przetargu zorganizowanego w Instytucie. Miał on również zażądać od firmy, która wygrała przetarg na świadczenia w zakresie diagnostyki laboratoryjnej w latach 2003-2005, pokrycia kosztów remontu pomieszczeń służbowych, zajmowanych przez Religę. Koszt remontu wyniósł prawie 55 tys. zł.
"Za decyzje kierunkowe odpowiadam ja"
Przed wejściem na przesłuchanie były minister zdrowia potwierdził, że remont jego gabinetu rzeczywiście wykonany był za pieniądze firmy z zewnątrz: - Wcześniej o tym nie wiedziałem. Dopiero teraz to sprawdziłem i okazało się, że remontowanych przez firmy zewnętrzne było wiele pomieszczeń instytutu - przynał Religa. Zaznaczył jednak, że to on jest odpowiedzialny za "wszystkie kierunkowe decyzje" związane z działalnością Instytutu. - Czas pokazał, że przyniosły one duże korzyści finansowe. Chodzi mi tu na przykład o decyzję umożliwienia wykonywania świadczeń w zakresie diagnostyki laboratoryjnej firmie zewnętrznej - mówił były minister.
Jarosław Pinkas nie przyznaje się do winy. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24