- Raport być może wskazuje na odpowiedzialność konkretnych urzędników i teraz odbywa się przetarg, kogo ratować, a kogo nie, co ukryć, a czego nie - tak zwłokę w jego publikacji tłumaczył w "Rozmowie Rymanowskiego" Jarosław Sellin. - To twarde zarzuty - ocenił Adam Szejnfeld z PO.
Raport komisji Jerzego Millera trafił na biurko premiera już kilka tygodni temu, ale nadal nie został opublikowany. Oficjalnie - z powodu tłumaczeń na język rosyjski i angielski, które jest bardzo czasochłonne. Jak wyjaśniał w "Rozmowie Rymanowskiego" Adam Szejfeld z PO, premier zapewniał, że z dokumentem zapozna się "bez zwłoki", tak aby mógł merytorycznie i profesjonalnie odpowiadać na stawiane mu pytania. - Raport jest tłumaczony (przez stronę polską) także po to, by ktoś za nas nie decydował, jaka treść jest w tamtych językach - zauważył. Dodał, że zdaniem zawodowych tłumaczy dokument tego kalibru przekłada się około 3 miesięcy. - U nas to 3-4 tygodnie - powiedział, dodając, że raport powinien być opublikowany do końca lipca, "jeśli tłumacze sobie z tym poradzą".
"Fakty nie mogą być ukryte ani zmienione"
Mamy sygnały, że nie wszyscy członkowie komisji mają poczucie, że podpisali się pod tym raportem. Pojawia się więc pytanie: co dostał na biurko premier? Dlaczego zapoznaje się tak długo? Jaka gra odbywa się wokół raportu? O jakich "wrzutkach" myślą marketingowcy, czym przykryć nieprzyjemne rzeczy z tego raportu? Jarosław Sellin (PiS)
Inne zdanie na temat zwłoki w publikacji raportu ma Jarosław Sellin z PiS. Przypomniał, że od 12 stycznia 2011 roku na stronie internetowej MAK znajduje się raport po rosyjsku i angielsku, natomiast polskie uwagi nie są przetłumaczone do dziś. - Na własny koszt tłumaczenia dokonuje pani Zuzanna Kurtyka. A my mamy raport państwowy ws. śmierci polskiej elity po 15 miesiącach śledztwa, który jest wtórny wobec tego, co zaprezentowali Rosjanie - stwierdził.
Według niego, raport może pokazuje, jaka jest "odpowiedzialność polityczna albo proceduralna konkretnych urzędników i teraz odbywa się przetarg, kogo ratować, kogo nie, co ukryć, czego nie". - Mamy sygnały, że nie wszyscy członkowie komisji mają poczucie, że podpisali się pod tym raportem. Pojawia się więc pytanie: co dostał na biurko premier? Dlaczego zapoznaje się tak długo? Jaka gra odbywa się wokół raportu, o jakich "wrzutkach" myślą marketingowcy, czym przykryć nieprzyjemne rzeczy z tego raportu? - wymienił.
Adam Szejnfeld mocno zareagował na te słowa, mówiąc, że słowa Sellina to twarde zarzuty. - Proszę je potwierdzić, bo rzucać słów na wiatr polityk odpowiedzialny nie ma prawa - podkreślił. Dodał, że "wszyscy jesteśmy niecierpliwi, wszyscy by chcieli, by to było szybciej". - Ale taka "nagonka" nie zmienia faktów, które są w raporcie. Fakty nie mogą być ukryte ani zmienione - przekonywał.
"Nie miałbym wątpliwości, by poprzeć wniosek Kalisza"
Adam Szejfeld pytany był również o to, czy w Platformie istnieje rozdźwięk co do ewentualnego wniosku o postawienie przed Trybunałem Stanu Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry (to główna sugestia raportu Ryszarda Kalisza z prac komisji ds. śmierci Barbary Blidy). Chęć poparcia wniosku zasygnalizował marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna z PO, jednak sceptyczny wobec niego jest rzecznik rządu Paweł Graś.
Poseł zapewnił, że w Platformie podziału nie ma. - W bardzo trudnych, a na pewno kontrowersyjnych sprawach, PO podejmuje decyzje kolegialnie. Do tej pory nie było zbiorowej dyskusji, a każdy z nas ma prawo wygłaszać swój pogląd – zauważył.
Sam, jak zaznaczył, nie miałby wątpliwości, żeby wniosek Kalisza poprzeć.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24