Bunt w szeregach świętokrzyskiego PiS – działacze nie chcą nowej szefowej, Beaty Kempy. - Jakby jako pełnomocnika przysłali nam tu Koziołka Matołka czy Misia Colargola to i tak musielibyśmy to zaakceptować – denerwował się europoseł Jacek Włosowicz. Kempie też puściły nerwy: - Teraz ja tu jestem gospodarzem! – stwierdziła. Dzień po tej awanturze Joachim Brudziński z PiS postawił kropkę nad i: - Nie będzie zmiany szefa świętokrzyskich struktur PiS.
Brudziński oświadczył, że "kierownictwo PiS, mimo egzaltacji niektórych kolegów, nie odstąpi od decyzji w sprawie powierzenia Beacie Kempie pełnienia obowiązków szefa struktur świętokrzyskich PiS" - Poseł Kempa jest liderem w województwie świętokrzyskim i na niej spoczywa odpowiedzialność pogodzenia wszystkich i przygotowania partii do wyborów parlamentarnych - powiedział Brudziński.
Jego zdaniem, organizacja świętokrzyska PiS jest bardzo ważna m.in. dlatego, że jest najliczniejsza w kraju. Stąd decyzja władz krajowych PiS o powierzeniu obowiązków szefa okręgu posłance Kempie. Wyjaśnił, że tamtejsze struktury nie potrafiły wyłonić lidera po śmierci Przemysława Gosiewskiego.
Zapewnił także, że wbrew temu, co twierdzą liderzy świętokrzyskiego PiS, władze krajowe partii przeprowadziły konsultacje z parlamentarzystami świętokrzyskimi przed podjęciem decyzji. Brudziński podkreślił, że zdecydowana większość z nich zaakceptowała je.
Najpierw kwiaty, potem awantura
Zdecydowane oświadczenie Brudzińskiego miało miejsce dzień po awanturze w świętokrzyskim PiS. Na pierwszym spotkaniu Kempy z nowymi podwładnymi ze świętokrzyskich struktur PiS, dawni bliscy współpracownicy Przemysława Gosiewskiego, senator Grzegorz Banaś i europoseł Jacek Kłosowicz, nie kryli swojego niezadowolenia z decyzji komitetu politycznego.
Według świętokrzyskiego portalu dziennika Echo Dnia, zapowiedzieli wręcz odejście.
Na początku nic nie zapowiadało tak ostrego sporu. Kempa odebrała kwiaty oraz mapę województwa i przemówiła do nowych współpracowników. - Dałam się poznać jako osoba, która łączy, a nie dzieli. Jestem przekonana, że będzie dobra współpraca. Jestem wrogiem gier pałacowych. Nastawiona jestem na ciężką pracę – zapewniła.
"Jakby przysłali nam tu Misia Colargola, to i tak musielibyśmy to zaakceptować"
Gorąco zrobiło się dopiero na konferencji prasowej. – Nie jesteśmy zadowoleni z decyzji Komitetu Politycznego. To wbicie klina w naszą organizację, która była budowana od dziewięciu lat i jest największa w Polsce – zaczął Jacek Włosowicz. - To, że nie mamy przedstawiciela w Komitecie Politycznym, to degradacja. Ostatnie miesiące i decyzje Komitetu to odłupywanie kolejnych elementów od PiS. Jakby jako pełnomocnika przysłali nam tu Koziołka Matołka, czy Misia Colargola to i tak musielibyśmy to zaakceptować – dodał.
Wyliczył, że od poprzednich wyborów samorządowych liczba członków PiS w województwie wzrosła z 1600 do 1920. - Nie wiem, czy z tego się śmiać, czy to jest żałosne, że nasza praca tak została oceniona - dodał. Europoseł zarzucił Jarosławowi Kaczyńskiemu i krajowym władzom partii nie liczenie się z działaczami lokalnymi i mianowanie pełnomocniczką partii w regionie "przywiezionej w teczce" posłanki.
Zgodził się z nim Grzegorz Banaś, dodając, że decyzja Komitetu Politycznego rozbija struktury PiS w świętokrzyskiem. - Bardzo instrumentalnie zostaliśmy potraktowani. Nikt nie zechciał - choćby przez ostatnie trzy tygodnie - zapytać, porozmawiać, jak wygląda sytuacja z drugiej strony – skarżył się.
To, że nie mamy przedstawiciela w Komitecie Politycznym, to degradacja. Ostatnie miesiące i decyzje Komitetu to odłupywanie kolejnych elementów od PiS. Jakby jako pełnomocnika przysłali nam tu Koziołka Matołka, czy Misia Coralgola to i tak musielibyśmy to zaakceptować Jacek Włosowicz
"Teraz ja tu jestem gospodarzem"
Kempa początkowo odpowiadała pojednawczo: - Jeśli można cokolwiek zmienić w kraju, to tylko wtedy, gdy wygramy te wybory parlamentarne. Potrzebujemy dobrej, zwartej i rozdyskutowanej - ale na temat państwa polskiego i jego słabości - struktury, i ja do tej dyskusji zapraszam - stwierdziła. Jak mówiła, rozumie, że ich wystąpienia mogły być wynikiem "jakiegoś rozżalenia, może sytuacji, która nie jest dla nich komfortowa".
W końcu jednak nie wytrzymała i sama wypaliła: - Jeśli panowie mają życzenie mogą zorganizować swoją konferencję prasową. Teraz ja tu jestem gospodarzem i zapraszam panów do współpracy. Tego, co się stało, nie życzyłby sobie Przemysław Gosiewski – powiedziała twardo.
Szef Komitetu Wykonawczego PiS Joachim Brudziński powiedział, że władze partii nie podjęły wobec senatora Banasia i europosła Włosowicza żadnych decyzji. Podkreślił, że ewentualne wnioski o ich ukaranie musi podjąć posłanka Kempa. Z Kempą nie udało nam się skontaktować.
Źródło: PAP, "Echo Dnia"
Źródło zdjęcia głównego: NTV, Fotorzepa