- Zacząłem żyć w strachu, premier odpalił dziś w sejmie bombę atomową średniej wielkości – mówił w „Magazynie 24 godziny” Ludwik Dorn. Chodzi o prognozowane przez Tuska wypuszczenie przez niektóre kraje Unii „euroobligacji”.
- Tą bombą było stwierdzenie, że w najbliższym czasie może dojść do zmowy w UE i emisji „euroobligacji”. Jeśli to jest prawda, czego nie wykluczam, to doradzam koalicji dokonanie więcej niż korekty linii polityki. Jeśli tak się stanie, to będziemy mieli wtedy zupełnie nową sytuację. Będziemy mieli realizację Europy dwóch prędkości, a także bardzo poważne problemy ze sprzedażą naszych papierów dłużnych – przekonuje Dorn.
Nikt nie kupi polskich papierów?
Premier Tusk przestrzegał w czwartek w Sejmie, że Polska jest dopiero w przedsionku prawdziwego problemu, jeśli chodzi o możliwość sprzedaży papierów dłużnych, czyli zapożyczania się. Zdaniem premiera, największe kraje strefy euro planują zaprzestać obrotu narodowymi papierami i zastąpić je europejskimi obligacjami, żeby skutecznie konkurować z Ameryką i ściągać pieniądze. - Jeśli na rynek poza amerykańskimi obligacjami wejdą europejskie, to nikt nie będzie kupował polskich. Dopiero zobaczycie, co to znaczy kryzys - mówił premier do posłów.
Minister finansów Jacek Rostowski powiedział rano w Sejmie, że "aby zrealizować nasz budżet, musimy pożyczyć 155 mld zł. Te pieniądze musimy zdobyć, sprzedając obligacje Skarbu Państwa".
"Może nie jest tak źle..."
Zdaniem Dorna, premier mógł jednak mijać się z prawdą. - Obawiam się, że Tusk bardzo podkoloryzował sytuację. I wtedy mamy problem z niewiarygodnym premierem – dodał. Były marszałek Sejmu pochwalił natomiast rząd za obietnicę dopłat dla tych, którzy wzięli kredyt, a wyniku kryzysu stracili pracę.
Sam, jak przyznaje, też już zaczyna odczuwać kryzys. - Mam wysoki krótkoterminowy kredyt hipoteczny we frankach szwajcarskich i to boli, oj boli – zdradził.
Blog to blog
Dorn nie chciał natomiast komentować ostatniego wpisu na swoim blogu, w którym ujawniał kulisy swojej dymisji z funkcji ministra spraw wewnętrznych i ostro krytykował Jarosława i Lecha Kaczyńskich. - Nie chcę być traktowany jako dyżurny krytykant Prawa i Sprawiedliwości - dodał były wiceszef PiS. Dorn stwierdził też, że krytykowanie Kaczyńskiego na łamach mediów elektronicznych byłoby "niewspółmierne" - ponieważ ten zaatakował go w gazecie.
Źródło: TVN24, "Przegląd Sportowy"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24