Pracownicy Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt ze szczecińskiego Wielgowa mają nie lada dylemat. Dostaną pieniądze na działalność, jeżeli pozbędą się części podopiecznych. Tych, które z wielkim trudem ratowali. Materiał "Faktów" TVN.
Zwierzęta, które są chore lub kalekie muszą zniknąć ze szczecińskiego ORDZ w Wielgowie, jeśli jego pracownicy chcą otrzymać fundusze na dalszą działalność. To warunek Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, która nie mówi o eutanazji, ale o "weryfikacji".
Nie eutanazja?
- Nie było zalecenie eutanazji, a jedynie weryfikacja czy rzeczywiście są takie cierpiące osobniki - mówi Agata Suchta z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Szczecinie. Zwierzęta po leczeniu i udanej rehabilitajci powinny wrócić na łono natury. Osobniki, które nie mogą powinny trafić do ogrodów zoologicznych, ale te zwykle nie są zainteresowane. Bezpiecznych miejsc, gdzie można schronić zwierzęta jest zatem niewiele - szczególnie, że wolontariuszom nie wolno zabrać zwierząt do domu. Ośrodek dostał ultimatum. Do 28 kwietnia tego roku ma pozbyć się ponad 20 zwierząt. W innym wypadku nie dostanie ani dotacji z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska ani z urzędu miasta.
Co dalej?
- Musimy mieć zielone światło od instytucji, które kontrolują ten ośrodek. Musimy wiedzieć, że ta jest wszystko w porządku, aby nikt nam nie zarzucił, że finansujemy coś co działa nieprawidłowo - tłumaczy Tomasz Klek z Urzędu Miasta w Szczecinie. Pracownicy ORDZ nie wyobrażają sobie, aby musieli uśpić zwierzęta, choć zaczyna brakować im pieniędzy na żywność, leki i wodę. Zaprzestali już wyjeżdżać na interwencje, bo brakuje benzyny. - Będziemy walczyć do końca. Nie dopuszczamy nawet takiej myśli do siebie, że będziemy musieli pozbyć się zwierząt - mówi Michał Kudawski z ORDZ.
Autor: msz//kdj / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24