- Pójść i nawrzucać prezydentowi kraju? Przy moim szacunku do Polski? - mówił w "Faktach po Faktach" Andrzej Celiński, tłumacząc, dlaczego nie wziął udziału w piątkowym spotkaniu z okazji 40. rocznicy powstania Komitetu Obrony Robotników. Zbigniew Janas wyjaśniał natomiast, że w ostatnich gestach Andrzeja Dudy zauważył, że "być może on coś zrozumiał". Dlatego właśnie - jak mówił - poszedł na spotkanie i zamienił kilka słów z prezydentem.
W piątek w Pałacu Prezydenckim zorganizowano spotkanie z okazji 40. rocznicy utworzenia KOR. Część środowiska dawnych opozycjonistów i założycieli KOR nie wzięła w nim udziału. Wydali w tej sprawie specjalne oświadczenie, pod którym podpisali się m.in. Adam Michnik, Seweryn Blumsztajn czy Leszek Moczulski.
Do Pałacu Prezydenckiego nie poszedł też Andrzej Celiński, który w "Faktach po Faktach" tłumaczył powody swojej decyzji. Przypomniał słowa Andrzeja Dudy, który w czasie uroczystości pogrzebowych "Inki" i "Zagończyka" powiedział: - O ile do 89. roku można powiedzieć, że rządził ustrój tych samych zdrajców, którzy zamordowali "Inkę" i "Zagończyka", to przecież po 89. roku teoretycznie nie.
- Obok wielkich spraw, szukania jakiejś jedności Polaków, szacunku dla państwa i najwyższych urzędów są jednak pewne granice. Z jednej strony: bezczelnego kłamstwa, a z drugiej strony odpowiedzialności za sposób myślenia zwłaszcza młodego pokolenia Polaków, którzy z autopsji historii nie znają - mówił w TVN24 Celiński.
- Szanuję swoje państwo takie jakie ono jest - podkreślił. - Uważam, że moje państwo jest emanacją polskiej kultury - dodał. - Pójść i nawrzucać prezydentowi kraju? Przy moim szacunku do Polski? - pytał.
- Ja zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby wtedy kiedy zmieni się władza w Polsce, pan prezydent Andrzej Duda stanął przed Trybunałem Stanu - zaznaczył. - Jak ja mogę pójść do niego w gościnę, kiedy wiem o tym, że nie spocznę, zanim on nie stanie przed Trybunałem Stanu i nie odpowie za to, że spieprzył to, co my wybudowaliśmy - tłumaczył.
"Panie prezydencie, pan nie musi"
Zbigniew Janas, który wziął udział w spotkaniu z prezydentem, przyznał, że przemówienie Andrzeja Dudy w czasie uroczystości pogrzebowych "Inki" i "Zagończyka" było "haniebne". - W głowach się nie mieści, że głowa państwa coś takiego może powiedzieć - stwierdził. Dodał jednak, że w późniejszych gestach Dudy odczytał, "że być może on coś z tego zrozumiał". Wymienił w tym kontekście uroczystości z okazji podpisania Porozumień Sierpniowych i podanie ręki Lechowi Wałęsy.
- Z punktu widzenia ludzkiego, ale też politycznego, to było ryzykowne dla prezydenta. Ja to dostrzegłem - powiedział.
- Poszedłem (na spotkanie) z dużym ryzykiem. Prezydent mógł tam mieć przemówienie w stylu pogrzebu "Inki" i "Zagończyka". A mógł mieć oczywiście z sierpnia. Miał dobre przemówienie - ocenił.
Jego zdaniem wystąpienie Andrzeja Dudy było "bardzo sympatyczne również w stosunku do tych, którzy nie przyszli na to spotkanie". - A najważniejsze w tym wszystkim było, że po nim przemawiał Antoni Macierewicz i Piotr Naimski. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że ich udział w powstaniu KOR był olbrzymi i nikt im tego nie może odebrać - podkreślił. Jak dodał, wystąpienia tych polityków były zupełnie inne od tego, jakie przemówienia wygłaszają zazwyczaj. - Moim zdaniem, to wynikało z tego, jakie przemówienie miał prezydent - stwierdził.
Janas zdradził, że po wystąpieniach zamienił kilka słów z Dudą. - Potem mu to powiedziałem: panie prezydencie, politycy z partii, z rządu itd. będą się ciągle nawalać. Ale panie prezydencie, pan nie musi. Szczególnie w tej warstwie, gdzie może pan oddać cześć ludziom, którzy się bili o Polsce, mieli inne poglądy, a potrafili ze sobą być - mówił.
Autor: kg / Źródło: tvn24