Po głośnej sprawie senatora Krzysztofa Piesiewicza, który padł ofiarą szantażu, groźby pod swoim adresem usłyszał inny polityk. Poseł PO Krzysztof Brejza podał ofiarą zemsty za walkę z pedofilią. - Nie ulegajmy szantażystom - apelował w "Faktach po Faktach" były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.
Jak tłumaczył Brejza w "Faktach po Faktach", cała sprawa zaczęła się, kiedy zaproponował, by zakazać używania oprogramowania, które umożliwia korzystanie z systemu TOR (to rodzaj oprogramowania, które nie pozwala na identyfikację użytkowników sieci).
- Krew się burzy w żyłach, jak się słyszy od policji, że nie ma możliwości wykrycia tych, którzy radzą jak odbyć stosunek z własnym dzieckiem. To rzecz bulwersująca - mówił Brejza, tłumacząc powody, dla których postanowił walczyć z pedofilią.
Po interwencji posła PO na forum TOR pojawił się wulgarny wpis. Podający się za Brejzę internauta „przedstawił się” jako ukryty pedofil i gwałciciel, a także łapówkarz i antysemita.
Grożono mu także prowokacją – jeden z pedofili próbował też pod nazwiskiem posła umieścić treści pedofilskie w sieci.
- Zgłosiłem sprawę do prokuratury i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego – powiedział Brejza.
Kupili od szantażystów?
Były minister sprawiedliwości mówiąc o szantażu, radził: - Należy od razu zawiadomić organy ścigania, nie należy ulegać szantażystom i im płacić.
Ćwiąkalski poinformował, że nie ma żadnych specjalnych szkoleń dla polityków, ministrów czy wyższych urzędników na temat tego, jak radzić sobie z szantażystami. - Oczywiście jeśli zachodzi konieczności, policja jest gotowa szkolić – powiedział były minister sprawiedliwości.
Wcześniej Ćwiąkalski, komentując okoliczności upublicznienia nagrań z Piesiewiczem (widać na nich, jak senator ubrany w sukienkę, wciąga biały proszek), odniósł się do słów marszałka Senatu. Bogdan Borusewicz zarzucił "Super Expressowi", że publikując filmy w Internecie, mógł uczestniczyć w szantażu.
- Wypowiedź marszałka Borusewicza była bardzo emocjonalna. I niekoniecznie musi się on orientować w niuansach prawnych – stwierdził Ćwiąkalski.
I wyjaśnił, jak jego zdaniem sprawa wygląda z prawnego punktu widzenia. - Nie wiadomo, w jaki sposób "Super Express" wszedł w posiadanie tych materiałów. Na pewno nie dostał ich z prokuratury. Jest możliwe, że je kupiono. Ale to wcale nie znaczy, że możemy mówić o jakimś współuczestnictwie w szantażu – powiedział.
I dodał: - Gdyby doszło do sytuacji, że ujawniono materiały z postępowania prokuratorskiego, to w takim przypadku jest odpowiedzialność karna. Ale jeśli nawet jest umowa cywilno-prawa z szantażystami, to wtedy ten, kto kupił te materiały, nie ponosi odpowiedzialności karnej.
Jego zdaniem, jest mało prawdopodobne, by można było mówić o współdziałaniu. - "Super Express" ma doświadczenie, nie popełniłby takiego błędu – ocenił Ćwiąkalski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24