Chociaż czwartek zapowiadał się dość spokojnie, tuż przed 10.30 zelektryzowała nas wiadomość o odwołanym samolocie, którym do Brukseli miał polecieć premier Donald Tusk. Wiadomości były skąpe. Na szczęście nieoczekiwanie w centrum wydarzeń znalazł się europoseł Jan Masiel. Nie po raz pierwszy.
Tuż przed 10.30, TVN24 podaje informację: rejsowy samolot, którym premier Donald Tusk miał lecieć na szczyt do Brukseli, został odwołany. Jak teraz szef rządu dostanie się do stolicy Belgii? Co dzieje się na lotnisku? Dlaczego samolot nie może wystartować?
Na szczęście w pogotowiu jest europoseł Jan Masiel, który przypadkowo miał lecieć tym samym samolotem, co Donald Tusk. Przekazuje szczegółową relację. - Leciałem lotem o 9.45 do Brukseli. Wczoraj przyznano mi miejsce 2C, ale dzisiaj dowiedziałem się, że leci z nami delegacja rządowa, która zwykle siedzi z przodu samolotu, więc zmieniono mi je na 7C. Podwieziono nas pod samolot autobusem, ale nie pozwolono nam z niego wysiąść. Potem ogłoszono, że samolot nie odleci, a my wróciliśmy do hali odlotów. Musieliśmy odebrać nasze bagaże z taśmy nr 15 i zgłosić się do biura linii Brussels Airlines, żeby przebukować bilet na następne rejsy o godzinie 16.20 i 18.05. Nie wiemy jednak, czy dla wszystkich wystarczy biletów - relacjonuje eurodeputowany. - Nie poinformowano nas też, jaka to była usterka - dodał.
Gdy czekaliśmy zamknięciu w autobusie na wyjaśnienie sytuacji, ktoś żartował nawet, że powinien wyjąć różaniec. W sumie było wesoło, trochę niecierpliwie, ale na szczęście wszystko się dobrze skończyło. Europoseł Jan Masiel
Europoseł radzi premierowi
Masiela dziwi jednak co innego. - Dziwne, że tak ważna delegacja leci na niemniej ważne spotkanie dopiero dzisiaj i to o 9.45, podczas, gdy jest wcześniejszy samolot o 7 rano - uważa. - Gdy ja mam ważne spotkanie, staram się być na miejscu już dzień wcześniej, bo wiadomo, że czasami zdarzają się problemy w podróży - twierdzi.
Całe zdarzenie podsumowuje jednak z humorem. - Gdy czekaliśmy zamknięciu w autobusie na wyjaśnienie sytuacji, ktoś żartował nawet, że powinien wyjąć różaniec. W sumie było wesoło, trochę niecierpliwie, ale na szczęście wszystko się dobrze skończyło - opowiada.
Relacja z piekła
Jan Masiel znalazł się w centrum także innego, bardziej dramatycznego wydarzenia. Gdy doszło do serii zamachów w Bombaju, poseł był jednym z ludzi uwięzionych w przejętym przez terrorystów hotelu. Przez kilka godzin na żywo relacjonował przez telefon wszystko, co widział, krok po kroku. Dzięki niemu mieliśmy aktualne informacje z samego centrum wydarzeń.
Europoseł był bezcennym źródłem informacji, ale sam także podziękował telewizji. - To od Państwa, dostawałem informacje dotyczące ukształtowania budynku. Mogłem zlokalizować część, w której się znajdowałem, dowiedziałem się, gdzie jest pożar, wiedziałem, gdzie mniej więcej są terroryści - dziękował stacji.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24