Dziewięciomiesięczna dziewczynka, jej rodzice i jeszcze jeden przypadkowy dorosły zostali poparzeni w tramwaju przez 38-letniego mieszkańca Gdańska. Z ustaleń policji wynika, że napastnik w pewnym momencie wyciągnął z kieszeni strzykawkę wypełnioną kwasem siarkowym i oblał swoje ofiary. Andrzej S. trafił już do aresztu. Decyzją sądu poczeka w nim na proces.
Do zdarzenia doszło w piątek wieczorem w jednym z gdańskich tramwajów. Funkcjonariusze ustalili, że Andrzej S. chciał w ten sposób wyrównać rachunki z jednym z mężczyzn, którego zaatakował. Ale kwasem siarkowym oblał jeszcze trzy inne osoby. Była to 31-letnia partnerka skonfliktowanego z napastnikiem mężczyzny, ich dziewięciomiesięczna córeczka i przypadkowy pasażer. Wszystkie ofiary ataku z ranami twarzy i rąk trafiły do szpitali. Mają poparzenia pierwszego i drugiego stopnia.
Był pijany
Napastnik szybko trafił w ręce policjantów, którzy kilkadziesiąt minut po ataku zapukali do drzwi jego mieszkania. Podczas zatrzymania Andrzej S. próbował stawiać opór. Na jednego z funkcjonariuszy rzucił się z nożem. - Okazało się, że jest pijany. Miał 2,5 promila w wydychanym powietrzu. Decyzją sądu został już aresztowany na trzy miesiące - relacjonowała na antenie TVN24 Magdalena Michalecka z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
W trakcie przesłuchania mężczyzna miał tłumaczyć śledczym, że oblał kwasem swoje ofiary kierowany niezrozumiałym impulsem. Fakty, to znaczy wypełniona kwasem strzykawka i znajomość z zaatakowanym mężczyzną, świadczą jednak o tym, że swój atak zaplanował. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Źródło: TVN24, RMF FM