Ponad dwie godziny prokuratorzy Prokuratury Okręgowej w Warszawie odczytywali w czwartek listę ponad 1200 osób, które powierzając pieniądze Warszawskiej Grupie Inwestycyjnej straciły w sumie ok. 248 mln zł. Ich pieniądze trafiały m.in. na prywatne rachunki. Na ławie oskarżonych zasiedli członkowie zarządu WGI Dom Maklerski SA i WGI Consulting sp. z o.o. Wszystkim grozi maksymalnie 10 lat więzienia.
Z aktu oskarżenia wynika, że oskarżeni w latach 2005 - 2006 dopuścili do tego, by zarządzane przez nich spółki prowadziły podwójną księgowość, sporządzając dla klientów nieprawdziwe raporty finansowe, wykazujące zyski, podczas gdy w rzeczywistości pieniądze były wyprowadzane na zewnętrzne konta i inwestycje. Dwóch oskarżonych przetransferowało ponad 6,6 mln dolarów na rachunek jednej ze spółek grupy - WGI Europe, z którego następnie pieniądze zostały przelane na ich prywatne rachunki w bankach w Zurichu i w Warszawie. Pieniądze klientów WGI DM były też zabezpieczeniem kredytów zaciąganych m.in. na zakup nieruchomości w Stanach Zjednoczonych. Gdy oskarżeni nie wywiązali się z warunków tej i innych inwestycji, pieniądze klientów przepadły.
Niektórzy stracili kilka milionów
Około 1200 pokrzywdzonych - będących oskarżycielami posiłkowymi w tej sprawie - ocenia swoją szkodę na więcej niż prokuratura, bo ponad 320 mln zł - tyle stanowi suma wierzytelności zgłoszonych do masy upadłościowej WGI DM. Z odczytanego w czwartek aktu oskarżenia wynika, że większość z nich straciła po kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy złotych. Są jednak też tacy, których szkoda wyniosła po kilka milionów złotych. Jeden z poszkodowanych stracił ponad 5 mln zł, a inny - przeszło 8 mln zł. Na liście poszkodowanych są nie tylko osoby fizyczne, ale też m.in. kancelaria konsultingowa, spółdzielnia budownictwa mieszkaniowego, spółdzielnia rzemieślnicza, firma leasingowa.
Oskarżeni nie mają majątku
Podczas rozprawy dwaj oskarżeni poinformowali sąd, że praktycznie nie mają żadnego majątku, bo to, co mieli, zajęła prokuratura, a oni sami zarabiają po 3 tys. zł miesięcznie jako doradcy wizerunku i specjaliści od marketingu. Trzeci z nich jest doradcą do spraw zarządzania, zarabia ok. 2 tys. zł miesięcznie. Jedna z poszkodowanych powiedziała, że nie ma już żadnej nadziei na odzyskanie utraconych pieniędzy, a do sądu przyszła, żeby "spojrzeć oskarżonym w oczy". - Ile trzeba mieć tupetu, żeby coś takiego zrobić - powiedziała. Ze względu na liczbę poszkodowanych sąd postanowił ograniczyć liczbę oskarżycieli posiłkowych do dwudziestu, ale - jak pouczyła sędzia Anna Bator-Ciesielska - pozostali, którzy nie zostali dopuszczeni w roli oskarżycieli posiłkowych, mogą na piśmie zabrać głos w procesie. Oskarżeni zaczną składać wyjaśnienia na kolejnej rozprawie, zaplanowanej na 17 września. Sprawa potrwa kilka miesięcy. Kolejne rozprawy zaplanowano do połowy grudnia.
Autor: kg//kdj / Źródło: PAP