Maciej Krzywdziński jadąc z synem leśną drogą zauważył trzech mężczyzn, którzy z samochodu podpalili mrowisko. Wysadził syna, aby ten ugasił pożar i ruszył w pościg za uciekającymi. Nie zważając na własne bezpieczeństwo staranował ich auto. Bohaterstwo? Nie według policji, która "nagrodziła" go mandatem.
Pan Maciej zobaczył golfa z młodymi ludźmi, którzy szybko jeździli po wsi. Kilkanaście minut później pochylali się nad czymś niedaleko drogi w lesie. Po chwili pojawił się płomień. Pan Maciej wysadził szybko syna, aby ten ugasił pożar, a sam ruszył w pościg za podpalaczami. Wiedząc, że ich nie dogoni – spowodował stłuczkę – kazał młodzieńcom wysiąść z auta i położyć się na ziemi. Powiadomił straż pożarną i policję. Ci po przyjeździe wręczyli mu… mandat. I to z jego OC będzie naprawiane auto podpalaczy.
Okoliczności łagodzące
Pana Macieja pogrążyło przyznanie się do bohaterskiego czynu. Spowodował kolizję w ruchu drogowym, co z tego, że ze szlachetnych pobudek. Kara musi być. Złapanie podpalaczy zostało potraktowane jako okoliczność łagodząca, więc wysokość mandatu była najniższa z możliwych.
Nie miał wątpliwości
Mężczyźni rzuci na ziemię zapaloną zapałkę, ale przy tak suchej ściółce, ten mały płomień mógł wywołać prawdziwą tragedię. Pan Krzywdziński doskonale sobie z tego zdawał sprawę. - Cztery lata temu był tu pożar lasu. Tam jeszcze są osmalone drzewa i ja walczyłem z tamtym pożarem. Jeszcze kilka minut i byśmy tego nie opanowali - powiedział reporterowi TVN24.
Z konsekwencji podpalenia zdają sobie sprawę także leśnicy. - Pan Krzywdziński narażając własne życie i zdrowie wraz z synem uratował nam lasy - mając za przeciwników 3 osoby jadące samochodem i podpalające na pewno wykazał się dużą odwagą i na takie miano bohatera zasługuje - ocenia Janusz Kaczmarek, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24