PiS chce referendum w sprawie warszawskich podwyżek, m.in. cen biletów komunikacji miejskiej, opłat za wodę i za odprowadzanie ścieków, a także za żłobki. - W wielu miejscach można naprawdę oszczędzić, jeśli się chce - przekonywał Jarosław Kaczyński. - To pomysł polityczny, a nie merytoryczny - odpowiada Ratusz.
Na warszawskim Placu na Rozdrożu w sobotnie przedpołudnie, jako pierwszy pod wnioskiem podpisał się prezes PiS Jarosław Kaczyński. Polityk przekonywał, że prywatyzacja Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej SPEC S.A. oznaczać będzie brak wpływu demokratycznie wybranych władz na tę firmę. Wskazywał też na podwyżki cen wody o 30 proc., a komunikacji publicznej o - jak mówił - 70 proc. w ciągu najbliższych trzech lat.
- Wreszcie niebywała, tutaj nie ma jeszcze decyzji, ale miejmy nadzieję będziemy mogli ją zatrzymać, podwyżka cen żłobków o 600 proc. To doprowadzenie do sytuacji, w której ogromna część młodych małżeństw, gdzie i żona i mąż muszą pracować, nie będzie mogła mieć dziecka w żłobku, bo po prostu nie będzie ich na to stać - mówił Kaczyński.
Przełomu inwestycyjnego brak
Prezes zwracał uwagę, że takie podwyżki znacznie zwiększają koszty utrzymania się w mieście i dodał, że jego ugrupowanie chce referendum, żeby obywatele mogli decydować w tych sprawach. Według niego, gdy prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz obejmowała władzę w Warszawie, miasto nie było zadłużone.
- Dziś jest zupełnie inaczej, a jakiegoś przełomu inwestycyjnego, bo tym jest zwykle uzasadniane, nie widać. Wszyscy wiemy, że żyjemy w istocie w takich samych warunkach, a często znacznie gorszych niż przedtem - mówił Kaczyński. Oświadczył, że nie przekonują go tłumaczenia władz miasta, że podwyżki wynikają z rosnących cen, bo - według niego -Ratusz nie potrafi znaleźć oszczędności podczas realizacji inwestycji budowlanych dotyczących dróg czy stadionu.
- W wielu miejscach można naprawdę oszczędzić, jeśli się chce. Jeśli się chce, tak jak kiedyś śp. Lech Kaczyński walczyć o obniżkę cen i to się udawało. Trzeba było twardo walczyć, trzeba było wchodzić w konflikty, czasem trzeba było coś odłożyć, jeśli chodzi o inwestycje, ale wymuszało się obniżki cen i to dwukrotnie - stwierdził.
"Być może trzeba poczekać na piękne fontanny"
Były szef CBA, obecnie szef warszawskiego PiS Mariusz Kamiński oceniał, że pod rządami Gronkiewicz-Waltz biurokracja w stolicy wzrosła o 30 proc. - Mamy około 2 tys. nowych urzędników, a miasto wcześniej dobrze wypełniało swoje obowiązki - powiedział.
Jego zdaniem polityka inwestycyjna władz miasta jest chaotyczna. Mówił, że kilka tygodni temu warszawiakom oddano wielką fontannę, co - jego zdaniem - nie było trafnym wydatkiem. - Być może trzeba poczekać na piękne fontanny, kosztujące mieszkańców Warszawy miliony złotych - ocenił.
Zarzuty PiS odrzuca rzecznik stołecznego ratusza Bartosz Milczarczyk. Zapewnił, że Warszawa jest dobrze oceniana przez agencje ratingowe, a zadłużenie miasta utrzymuje się na bezpiecznym poziomie. - Realizujemy ważne inwestycje, takie jak budowa drugiej linii metra i Mostu Północnego oraz wymieniamy tabor komunikacji miejskiej. Wiele nowych inwestycji jest współfinansowanych m.in. ze środków Unii Europejskiej. Chodzi o to, aby koszty nie były przekładane na mieszkańców - powiedział Milczarczyk.
Ratusz: pomysł polityczny, a nie merytoryczny
Rzecznik ratusza zaznaczył, że zaproponowane podwyżki są niezbędne dla stabilnego rozwoju miasta. - Musimy nadrobić lata zaniedbań inwestycyjnych - argumentował. Jego zdaniem referendum ws. prywatyzacji SPEC-u, podwyżek cen biletów komunikacji miejskiej, podwyżek opłat za wodę i za odprowadzanie ścieków, a także za żłobki, to pomysł "polityczny, a nie merytoryczny".
Również warszawscy radni SLD i Zielonych 2004 chcą referendum w sprawie prywatyzacji SPEC. Na początku maja powiadomili o tym prezydent Warszawy. U
stawa o referendum lokalnym mówi, ze referendum przeprowadza się z inicjatywy organu stanowiącego danej jednostki samorządu terytorialnego lub na wniosek, co najmniej 10 proc. uprawnionych do głosowania mieszkańców. W Warszawie trzeba zebrać ok. 130 tys. podpisów. Referendum jest ważne, kiedy weźmie w nim udział, co najmniej 30 proc. uprawnionych do głosowania.
kaw/iga
Źródło: PAP