W południe Jarosław Kaczyński przedstawi kandydata Prawa i Sprawiedliwości na szefa "rządu technicznego". Prezes zapowiedział już, że jego partia "we właściwym czasie" złoży wniosek o wotum nieufności wobec gabinetu Donalda Tuska. Powodzenie tej inicjatywy zależy od tego, kto ją poprze. PiS nie dysponuje bowiem wystarczającą liczbą głosów, by samodzielnie obalić rząd.
Kandydat PiS, jak zapowiadał w sobotę podczas konwencji partii jej prezes, miałby stanąć na czele "rządu pozaparlamentarnego". - To normalna, przyjęta w Europie metoda wychodzenia z kryzysu - argumentował Jarosław Kaczyński.
Imienne wskazanie kandydata na premiera jest warunkiem konstruktywnego wotum nieufności dla rządu. W prezentowaniu potencjalnego szefa rządu, partię Kaczyńskiego ubiegła zaś Solidarna Polska. Ugrupowanie Zbigniewa Ziobry zaproponowało na to stanowisko Tadeusza Cymańskiego i namawia Prawo i Sprawiedliwość do poparcia tej kandydatury. W zamian - deklaruje 19 głosów w Sejmie i pomoc w obalaniu gabinetu Tuska.
Sejm może konstruktywne wotum nieufności większością ustawowej liczby posłów, czyli co najmniej 231 głosami. PiS ma w Sejmie VIII kadencji 136 mandatów.
Cymański "humorystyczny". Czas na prawdziwą opozycję
Według socjologa, prof. Krzysztofa Wieleckiego, PiS raczej dobrze zrobi proponując swojego kandydata na szefa rządu, bo propozycję żeby premierem został Tadeusz Cymański, socjolog uznaje za "humorystyczną".
- Ale pomysł PiS jest bardzo spóźniony. Problem polega na tym, że w Polsce tak się źle składa, że rząd nie rządzi tylko najwyżej administruje. A opozycja nie jest opozycją. Nie przedstawia żadnych alternatyw. Nie widać, żeby w razie wygranych wyborów była w stanie podjąć odpowiedzialność za Polskę, bo nie ma tak naprawdę programu, który dawałby jakiekolwiek szanse na wyjście z kryzysu - ocenił na antenie TVN24 ekspert Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego. Prof. Wielecki pytany, czy nieudane przeprowadzenie konstruktywnego wotum nieufności dla rządu Tuska "spali" kandydata PiS na premiera powiedział, że "wiele zależy od tego, co ten kandydat zrobi".
- Jeżeli byłoby tak, że on by komentował na bieżąco to, co robi rząd, pokazywał luki, braki, zgłaszał jakieś propozycje, mówił, co on by zrobił, to jakieś szanse ma. Od dawna czekam, żeby jakakolwiek partia rolę takiej opozycji chciała spełniać, bo i Platforma wtedy by więcej z siebie wydobyła - wyznał socjolog.
Jeśli nie Kaczyński, to kto? Proszony o wytypowanie, kogo może zaproponować Jarosław Kaczyński w poniedziałek Wielecki stwierdził, że nikt spoza parlamentu nie przychodzi mu do głowy.
- W PiS jest kilka osób, które mogłyby sensownie spełniać taką rolę. Nie brakuje tam ludzi przygotowanych ekonomicznie, ale do tej pory jakoś pierwszych skrzypiec nie grali. A spoza partii to może być każdy. Myślę, że najgorszym pomysłem byłaby kandydatura byłej pani premier - Zyty Gilowskiej. Gdyby tak było, uznałbym to za bardzo nietrafione. Zyta Gilowska była już premierem i wiemy, że także za jej władzy nic takiego się w Polsce nie stało, co wtedy mogłoby zapobiegać katastrofie polskich finansów i polskiej gospodarki - ocenił Wielecki.
Media giełda nazwisk jednak rozgrzewa.
Padły już na niej nazwiska Gilowskiej, ale i prof. Michała Kleibera (szefa Państwowej Akademii Nauk), prof. Piotra Glińskiego (przewodniczący Polskiego Towarzystwa Socjologicznego), Anny Strężyńskiej (do niedawna szefowej Urzędu Komunikacji Elektronicznej), Jerzego Żyżyńskiego (ekonomisty i byłego posła PiS), prof. Ryszarda Bugaja (PAN), a nawet byłego prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego. Na niekłamaną gwiazdę PiS wyrasta też prof. Krzysztof Szczerski (u boku prezesa m.in. na prezentacji raportu ws. afery Amber Gold i na pierwszej linii w czasie sobotniej konwencji PiS).
Wyjdzie "na jelenia"? Przedstawiciele innych partii są dość sceptyczni, co do sukcesu kandydata PiS i całego wniosku o wotum nieufności. - Nie chciałbym, żeby zrobili z kandydata jelenia. Bo jeżeli on zostanie tylko zgłoszony, a nic z tego nie będzie, to wyjdzie na jelenia. Gdyby prezes Kaczyński wiedział, że ma to (wotum nieufności) szanse jakiegokolwiek sukcesu, to by się sam zgłosił - ocenił Stanisław Żelichowski z PSL. - Jakiekolwiek dywagacje na temat kandydatów Prawa i Sprawiedliwości, to sprawa raczej dla kabareciarzy, a nie polityków. Wiadomo, że zarówno Sojusz Lewicy Demokratycznej jak i Ruch Palikota nie poprą żadnego kandydata Prawa i Sprawiedliwości. Dzielą nas lata świetlne - zapowiedział Robert Biedroń z Ruchu Palikota. Jacek Protasiewicz z PO powiedział jedynie, że nie ma pojęcia kto może się zgodzić "odgrywać rolę gadżetu w tej rozgrywce propagandowej Prawa i Sprawiedliwości". - Ciężko kogoś takiego znaleźć, a na pewno kogoś poważnego - stwierdził polityk. Z kolei doradca prezydenta Tomasz Nałęcz mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24, że w ogóle nie jest ciekawy wyboru PiS. - To tylko sztuczka PR. To nie ma nic wspólnego z rządem - powiedział.
Według niego, PiS nie ma najmniejszych szans na odwołanie rządu Tuska, więc cała akcja jest tylko po to, by "zmiażdżyć resztę opozycji". - Kaczyński chce pokazać, że tylko PiS jest w opozycji, więc jednocześnie nie uda mu się przeprowadzić konstruktywnego wotum nieufności.
Sukces. I co dalej na prawicy?
Według prof. Wieleckiego jeśli kandydat PiS na stanowisko szefa rządu okaże się być "kimś poważnym", to wtedy "ugrupowanie Ziobry nie miałoby szans". - Musiałoby poprzeć tę osobę i dołączyć do zwycięzców, albo wypadło by z gry - ocenił socjolog. Jak mówił, obecny styl rządzenia Platformy Obywatelskiej powoduje, że PiS ma realną szansę na wygranie wyborów i to rozpisanych wcześniej, niż terminowo. - Pod jednym warunkiem, że będzie miało takie propozycje, które społeczeństwo uzna, że są jakąś nadzieją - stwierdził Wielecki.
Pytany był też, czy jeśli wotum nieufności by "przeszło" i rozpisane zostałyby przedterminowe wybory, to czy poparcie o. Tadeusza Rydzyka dla Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry by im pomogło.
- Doświadczenie uczy, że poparcie o. Rydzyka niekoniecznie daje bardzo wiele głosów w wyborach. PiS nie straci, ale też wiele nie zyska - ocenił socjolog.
Według niego sobotni marsz przez Warszawę nie był sukcesem ani jednego, ani drugiego polityka prawicy, ale był porażką Platformy.
Autor: ktom//kdj / Źródło: TVN24, PAP, tvn24.pl