Eurowybory zbliżają się wielkimi krokami. Tymczasem na jaw wychodzą fakty dotyczące poprzednich wyborów do Parlamentu Europejskiego. Jak pisze "Gazeta Wyborcza", Prawo i Sprawiedliwość chciało uwiązać finansowo wystawionych przez siebie kandydatów.
Gazeta donosi, że fundacja Silna Polska w Europie (nazwa od wyborczego hasła PiS) w 2004 r. domagała się od każdego eurodeputowanego co miesiąc 10 tys. euro. Kwoty takie zapisane były w umowach zawieranych z kandydatami do Parlamentu Europejskiego.
W zamian fundacja miała im zapewnić m.in. utrzymanie wspólnego biura. Umowa nie gwarantowała jednak, że fundacja się z tego solidnie wywiąże. Jak podkreśla "Gazeta Wyborcza" umowy takiej nie można było zerwać.
Kandydaci PiS zgadzali się na takie warunki. Poręczali własnym majątkiem, Jeśli mieli wspólnotę majątkową, poręczać musiały też ich żony.
Europosłowie zaprzeczają
Europosłowie PiS zaprzeczają jednak, że płacili fundacji. Adam Lipiński z PiS przyznał, że takie zobowiązania były podpisywane z fundacją. Podkreśla jednak, że nikt nie płacił, ale - jak tłumaczy - właściwie nie pamięta dlaczego. - A, nie pamiętam. Być może uznaliśmy, że to niewłaściwe - mówi "Gazecie Wyborczej".
PiS w obecnych wyborach do Europarlamentu, nie proponuje podobnych umów. Kandydaci partii podpisują jedynie zobowiązania, że w porozumieniu z partią będą zatrudniać w biurach działaczy.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"