Dzień po przejęciu przez białoruską milicję Domu Polskiego w Iwieńcu PiS zażądało od Radosława Sikorskiego odwołania planowanej na koniec tygodnia wizyty szefa białoruskiej dyplomacji Siarhieja Martynaua w Polsce. Szef polskiej dyplomacji odpowiada NIE i atakuje opozycję.
- Wzywamy ministra spraw zagranicznych, by podjął działania skutkujące nieprzyjmowaniem na terenie całej Unii Europejskiej, w tym także na terenie naszego kraju, wizyt [białoruskiej - red.] administracji publicznej, pracowników wymiaru sprawiedliwości, pracowników represji oraz ważnych działaczy politycznych, którzy doprowadzili do tego stanu - podkreśliła szefowa klubu PiS Grażyna Gęsicka.
Jak dodała, PiS oczekuje, że szef białoruskiej dyplomacji, który ma złożyć wizytę w Warszawie pod koniec tygodnia, nie zostanie wpuszczony do Polski, a jego wizyta zostanie anulowana.
Sikorski chce przekonać Łukaszenkę
MSZ początkowo nie chciał komentować postulatów PiS. Wieczorem głos zabrał jednak sam Radosław Sikorski. W Polskim Radiu oznajmił, że nie zamierza odwoływać wizyty Martynaua.
Dodał, że rząd Donalda Tuska uważa - w przeciwieństwie do rządu poprzedników - że z Białorusią trzeba rozmawiać, a nie izolować. Sikorski chce bowiem za pomocą takiej polityki przekonać prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenkę, że izolacja jego kraju nie leży w jego interesie.
PiS: to nierealne
Wiceszef PiS Adam Lipiński uważa jednak, że prezydent Białorusi stosując represje, a później częściowo się z nich wycofując, stwarza wrażenie, iż Białoruś się demokratyzuje. - Otóż Białoruś się nie demokratyzuje i należy zmienić polską i europejską politykę wobec tego kraju - dodał.
Podkreślił, że PiS oczekuje od polskiego resortu spraw zagranicznych i rządu zdecydowanych, solidarnych działań na rzecz obrony praw Polaków na Białorusi i na Wschodzie.
Warunek: zaprzestać represji
Żądanie odwołania wizyty Martynaua to nie jedyny postulat Prawa i Sprawiedliwości. Opozycja chce także, by premier Donald Tusk wystąpił do Unii Europejskiej o wprowadzenie handlowego embarga dla Białorusi.
Grażyna Gęsicka zaznaczyła, że zakazem wjazdu do naszego kraju powinien być objęty także Stanisław Siemaszko, który jest szefem uznawanego przez białoruskie władze Związku Polaków na Białorusi.
- Oczekujemy, że polska reprezentacja dyplomatyczna na Białorusi zostanie ustanowiona na poziomie poniżej ambasadora - podkreśliła Gęsicka. Jej zdaniem, niezbędnym warunkiem rozpoczęcia konstruktywnego dialogu z władzami białoruskimi jest całkowite zaprzestanie represjonowania Polaków.
Prezydent apeluje
We wtorek głos w sprawie zabrał też prezydent Lech Kaczyński. "Z niepokojem i troską przyjęliśmy informacje dochodzące z Białorusi. Prezydent ponownie wyraża swoje pełne poparcie dla Związku Polaków na Białorusi kierowanego przez Andżelikę Borys", napisano w oświadczeniu umieszczonym we wtorek na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta.
Prezydent przekazał też wyrazy solidarności z Polakami na Białorusi, którzy - jak podkreślono w oświadczeniu - wciąż poddawani są nieuzasadnionym represjom. "Przestrzeganie praw mniejszości narodowych należy we współczesnym świecie do kanonu elementarnych praw człowieka", czytamy w dokumencie.
Kancelaria Prezydenta zapowiedziała też, że w najbliższym czasie planuje zaproszenie Andżeliki Borys i przedstawicieli Związku Polaków na Białorusi.
Przejęli Dom siłą
Władze białoruskie w poniedziałek siłą przejęły w całości Dom Polski w Iwieńcu. Jak relacjonował prezes Rady Naczelnej ZPB Andrzej Poczobut, milicja siłą wyciągała osoby znajdujące się w budynku, także wobec starszych osób używano przemocy.
Białoruskie władze nie uznają Związku Polaków na Białorusi kierowanego przez Andżelikę Borys, który przez Warszawę uważany jest za jedyny prawomocny. Dla Mińska legalny jest Związek Polaków kierowany obecnie przez Stanisława Siemaszkę. Do rozłamu doszło na zjeździe ZPB w marcu 2005 roku, na którym wybrano na prezesa Borys.
Źródło: Polskie Radio, PAP