Prawie półtora promila alkoholu w organizmie miał kierowca autobusu, który przyjechał po małe dzieci, żeby zawieźć je z przedszkola na basen. Wpadł podczas rutynowej kontroli drogowej. Jego kolega po fachu z Białegostoku tak skory do współpracy już nie był. Może dlatego, że miał prawie trzy promile w wydychanym powietrzu.
51-latek wiózł pasażerów z Białegostoku do Sokółki (woj. podlaskie). Informację o podejrzanym zachowaniu kierowcy otrzymał dyżurny komendy policji w Sokółce. Na rogatkach miasta patrol próbował zatrzymać autobus, ale kierowca nie zareagował i wjechał do centrum.
W końcu jednak stanął na przystanku i tam - zamiast zwykłych pasażerów - zauważył funkcjonariuszy. Okazało się, że w wydychanym powietrzu miał 2,6 promila alkoholu. Na noc trafił do izby zatrzymań, autokar odebrał natomiast właściciel firmy. W chwili zatrzymania mężczyzny podróżowało nim pięć osób.
Dwa lata za głupotę?
Dużo więcej pasażerów przewoził natomiast kierowca z Polkowic, który miał pojechać z dziećmi jednego z miejskich przedszkoli na basen. Zadanie starał się wypełniać, tyle że też był pijany (ponad 1,5 promila w organizmie). Wpadł przez przypadek, podczas rutynowej kontroli policji w centrum miasta.
Teraz grozi mu do dwóch lat więzienia i utrata prawa jazdy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum