Pacjenci mogą być spokojni. Nie ma przesłanek, by stwierdzić, by kroplówki zagrażały życiu - tak główny inspektor farmaceutyczny Zofia Ulz skomentowała w TVN24 informację o tym, że szpital w Piszu produkował kroplówki bez wymaganych prawem atestów. Tysiące z nich trafiło do przyszpitalnych aptek w całym kraju.
Ulz powiedziała, że kroplówki nie zostaną wycofane, gdyż na tę chwilę nie ma przesłanek, by stwierdzić, iż zagrażają życiu pacjentów. - Prawo dopuszcza zaopatrywanie szpitali nie posiadających aptek w leki recepturowe, które są sporządzone w aptekach innych szpitali. Ponieważ dla inspektorów farmaceutycznych w Olsztynie sytuacja nie była jasna, zgłosili sprawę do prokuratury. Trwa postępowanie przygotowawcze. Jeśli w jego toku, okaże się że zagrażają życiu, to zostaną wycofane. Na tę chwilę nie ma takich przesłanek - powiedziała Ulz.
Kroplówki bez atestu odkryli inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Farmaceutycznego w Olsztynie podczas przeprowadzonej na początku lipca kontroli szpitala w Piszu w woj. warmińsko-mazurskim. Okazało się - jak pisze czwartkowy "Dziennik" - że placówka produkuje kroplówki bez zgody GIF na dużą skalę i sprzedaje je szpitalom w całej Polsce. Według inspektoratu, preparaty trafiły do kilkudziesięciu szpitali. Z informacji „Dz” wynika, że weszły do obrotu w 2005 r. Od tego czasu szpitale mogły zużyć nawet kilkaset tysięcy kroplówek.
- Prowadzone przez nas postępowanie dotyczy wytwarzania i nielegalnego wprowadzania do obrotu leków dożylnych przez szpital w Piszu - mówi zastępca prokuratora rejonowego w Piszu Grzegorz Siwik. - Badamy również, czy te płyny nie stanowiły zagrożenia dla pacjentów - dodaje.
Sprawdzają kroplówki
W środę przed południem do szpitali w całym kraju trafiło pismo podpisane przez wiceministra zdrowia Marka Twardowskiego z poleceniem pilnego przekazania informacji na temat pochodzenia kroplówek. - Staramy się dowiedzieć, jakie dokładnie były to leki - mówi Ulz.
Pracownicy szpitalnych aptek i magazynów z preparatami spisywali nazwy producentów wszystkich kroplówek. Listy jeszcze w środę trafiły do resortu.
Szpital już nie produkuje
Wyjaśnienia w GIF złożył również dyrektor szpitala w Piszu Marek Skarzyński, który w rozmowie z „Dz” przyznał, że zakazano mu dalszej produkcji płynów dla innych szpitali. Nie uważa jednak, by złamał prawo. - Skoro możemy produkować preparaty dla własnych potrzeb, to możemy je też sprzedawać. Nigdy nie otrzymaliśmy jakiegokolwiek sygnału, by nasze preparaty wywołały jakieś niepożądane skutki - mówi Skarzyński.
Jednak eksperci twierdzą co innego. Ich zdaniem kroplówki wytwarzane poza kontrolą inspektoratów farmaceutycznych mogą być niebezpieczne dla zdrowia, a nawet życia pacjentów, bo zanieczyszczone mogą wywoływać zakażenie, m.in. sepsę. - Aby tego uniknąć, każdy producent, zanim uzyska pozwolenie na sprzedaż leku, musi zachować bardzo ostre procedury bezpieczeństwa - mówi ekspert Rafał Janiszewski.
mac/pra
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24