Ministerstwo Zdrowia nadal nie jest w stanie określić, dla kogo i na jakich warunkach ma być dostępna w Polsce pigułka "dzień po”, która według unijnej dyrektywy ma być dostępna bez ograniczeń i bez recepty. Przepychanka z trwa już dwa tygodnie, a pacjentki są zdezorientowane. Materiał magazynu "Polska i Świat".
W niektórych aptekach, by kupić tabletkę budzącą tak wielkie emocje, wciąż trzeba okazać receptę. Tymczasem premier Ewa Kopacz jednak kilka dni temu zapowiedziała, że dostęp do pigułki chce zablokować tylko najmłodszym. - Dziewczęta dojrzewają wcześniej. Czasami zdarza się, że już dziesięciolatki są dojrzałymi kobietami - uzasadniała Ewa Kopacz na antenie Radia Zet.
Dezinformacja
Podobne głosy można było usłyszeć z Ministerstwa Zdrowia. - Pigułka „dzień po” będzie dostępna dla osób powyżej 15. roku życia - twierdził wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki w rozmowie z Polską Agencją Prasową. Dziś jednak wciąż nic nie wiadomo. - Najpierw dowiedzieliśmy się, że to prawodawstwo krajowe załatwi. Potem, że to działa wprost. Nagle, że będzie sprzedawana od piętnastu lat, a ja nie znam w prawie polskim przepisu, który mówi o tym, że jakiś lek obowiązuje od lat piętnastu - mówi były wiceminister zdrowia Bolesław Piecha.
Ministerstwo rozwiąże problem?
Zaskoczeni takim rozwiązaniem byliby też farmaceuci, bo nie wyobrażają sobie w jaki sposób mieliby kontrolować wiek kupujących tabletkę. - Patrząc na to z punktu widzenia litery prawa farmaceuta nie ma uprawnień do legitymowania kogokolwiek - zauważa doktor Leszek Borkowski. Możliwe, że rozporządzenie Ministra Zdrowia, które rozwieje te wszystkie wątpliwości, pojawi się jeszcze w tym tygodniu.
Autor: PD/kka / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24