Nowelizacja medialna trafi do kosza, lewica nie wesprze PO w obaleniu prezydenckiego weta. - To, jak długo Urbański i Czabański będą jeszcze szkodzić mediom publicznym, zależy od premiera Tuska i jego posłów – deklaruje w „Gazecie Wyborczej” Wojciech Olejniczak (SLD).
Andrzej Urbański jest „bardzo niedobrym” prezesem TVP, a Krzysztof Czabański to „największy szkodnik publicznego radia” – przynajmniej zdaniem Olejniczaka. Jednak SLD nie wesprze PO w pozbawieniu ich stanowisk i nie zagłosuje za ustawą medialną.
- Bardzo sympatyczny Zbyszek Chlebowski podszedł do mnie i powiedział: "Porozmawiajmy o mediach". I tyle, żadnych konkretów. A przecież my twierdzimy, że niektóre zapisy nowelizacji mogą być sprzeczne z konstytucją, opinie prawników nie są jednoznaczne. Chyba PO nie oczekuje od nas, że poprzemy rozwiązania, co do których mamy konstytucyjne wątpliwości? – uzasadniał Olejniczak. Lewica jest potrzebna do obalenia prezydenckiego weta. SLD wstrzyma się od głosu.
- Chciałem w ten sposób przemówić PO do rozsądku - że nie akceptujemy tej ustawy, ale zgadzamy się z nimi, że sytuacja w mediach publicznych jest tragiczna - argumentował lider SLD.
"Czy PO nie jest z PiS w spisku?"
Według Olejniczaka wszystko wskazuje na to, że „ani rządowi, ani premierowi Tuskowi nie zależy na tym, aby coś w mediach publicznych zmienić”, bo „gdyby im zależało, to wykorzystaliby podrzucony przez nas pomysł błyskawicznej, bo kilkuzdaniowej, nowelizacji ustawy o RTV”. SLD chciało, by tylko Sejm i Senat mógł decydować o przyjęciu bądź odrzuceniu sprawozdania KRRiT (obecnie konieczna jest także zgoda prezydenta). Wówczas można by od razu odwołać obecną Radę i powołać nową.
- My byśmy poparli taką nowelizację, a potem byśmy razem pracowali nad zupełnie nową ustawą o mediach publicznych, która definiowałaby misję i określała sposób ich finansowania. Jednak PO nie chciała z nami rozmawiać i straciła pół roku. Czasami się zastanawiam, czy PO nie jest z PiS w spisku? – zastanawia się Olejniczak.
Błąd, że ustawą medialną zajmował się Napieralski
Lider SLD nie omieszkał też wbić szpilki swojemu rywalowi do stanowiska szefa Sojuszu. Pytany o działania, jakie podjęło jego ugrupowanie by zamienić sytuację w mediach publicznych, stwierdził: - Źle się stało, że nie przygotowaliśmy własnej ustawy. Błąd polegał na tym, że klub to zadanie powierzył partyjnemu działaczowi Grzegorzowi Napieralskiemu zamiast naszemu ekspertowi od mediów Jerzemu Wenderlichowi.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Paweł Supernak