Wielu rowerzystów popełnia wykroczenia drogowe. Pół biedy, jeśli szkody są niewielkie, ale coraz częściej zdarzają się kolizje, gdy poważne szkody ponoszą kierowcy samochodów albo piesi. Czy rowerzyści nie powinni zostać objęci obowiązkiem posiadania wypadkowego ubezpieczenia OC?
Gdy w wypadku zawini kierowca, jego ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej pokryje ewentualne koszty leczenia poszkodowanego czy naprawy samochodu. Gdy zawini rowerzysta, kierowca musi naprawić uszkodzony samochód sam.
- Może wtedy dochodzić swoich praw z tytułu odszkodowania, naprawy uszkodzonego samochodu tylko na drodze powództwa cywilnego – mówi nadkom. Marek Konkolewski, z Komendy Głównej Policji.
Obowiązkowe ubezpieczenie byłoby śmiesznie tanie
Rowerzysta ubezpieczony być nie musi. Co więcej - nawet jeżdżąc po ulicach nie musi mieć ani kasku ani prawa jazdy - jeżeli jest pełnoletni.
"Rowerowe OC" można wykupić już teraz - zwykle w pakiecie z innymi rodzajami ubezpieczenia, zainteresowanie jest jednak minimalne. Cena wynosi kilkadziesiąt złotych za cały rok. Gdyby tego rodzaju ubezpieczenie było obowiązkowe, jego cena by spadły i koszty byłyby praktycznie nieodczuwalne.
- Wszystko zależałoby od tego, jak zostałaby ustalona suma gwarancyjna na to ubezpieczenie. Przy kwocie 15-20 tysięcy złotych to byłoby kilka - kilkanaście złotych – mówi Agnieszka Włodarska-Poloczek z towarzystwa ubezpieczeniowego Generali Group.
Firmy ubezpieczeniowe wyliczają przypadki, gdy właściciel uszkodzonego auta jednak dochodził swoich pieniędzy w sądzie. - Rowerzysta z własnej winy uszkodził auto luksusowej marki i musiał potem pokryć koszty naprawy tego auta. Było to kilkadziesiąt tysięcy złotych, które musiał przez kilka lat płacić z własnej kieszeni – opowiada Michał Witkowski z PZU.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24