Policja zatrzymała poszukiwanego od środy mężczyznę podejrzanego o brutalne morderstwo 63-letniego mieszkańca Kołobrzegu. Krzysztof S. przyznał się do winy i trafił na trzy miesiące do aresztu. Zabił, bo nie dostał na piwo od zbieracza złomu.
Do mieszkania 34-letniego mieszkańca Kołobrzegu policja wkroczyła w piątek po południu. Mężczyzna nie stawiał oporu. Był pijany. Komendant powiatowy podinspektor Mariusz Dekiert poinformował dziennikarzy, że w piątek policja nie potwierdzała nieoficjalnych informacji o zatrzymaniu podejrzanego, gdyż nie było pewności, że jest to właśnie ta osoba. - Teraz taką pewność mamy - powiedział Dekiert.
Według relacji prokurator Barbary Stolińskiej Krzysztof S. przyznał się do winy. - Żałował tego co zrobił, nie potrafił podać motywu zabójstwa oświadczył jedynie, że w chwili zabójstwa był bardzo pijany - powiedziała prokurator. Mężczynie, który był już karany za rozboje, kradzieże i włamania, prokuratura postawiła zagrożony nawet karą dożywotniego pozbawienia wolności zarzut zabójstwa.
Z ustaleń śledczych wynika, że sprawca nie był znajomym 63-letniej ofiary. Kojarzył ją jednak z widzenia, gdyż mieszkał po sąsiedzku przy tej samej ulicy. Do tragedii doszło w środę przed osiedlowym sklepikie przy ul. Trzebiatowskiej w Kołobrzegum. Krzysztof S. zażądał od swej ofiary pieniędzy na piwo. Kiedy napastnik nie otrzymał pieniędzy, pobił, a następnie dźgnął mężczyznę nożem w okolice serca. Ofiara to powszechnie znany w mieście 63-letni pan Ryszard - utrzymujący się ze zbierania złomu.
Policja rozpoczęła obławę, jednak napastnik po przepłynięciu rzeki zgubił pogoń psów tropiących i ukrył się na podmokłych rozlewiskach Parsęty.
W czasie sobotniego przesłuchania Krzysztof S. zaprzeczył by uciekał przed policją. Po zabójstwie miał spokojnie odejść sprzed sklepu. Zaczął się ukrywać dopiero kilka godzin po zdarzeniu. (CZYTAJ WIĘCEJ)
Mimo obławy, w której wzięły udział połączone siły policji, straży miejskiej i granicznej, Krzysztof S. się wymknął. Jego personalia i miejsce, w którym przebywa, policjanci ustali dopiero - jak stwierdził Dekiert - "dzięki świadkom i pracy operacyjnej".
Źródło: PR Szczecin, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Maciej Karczyński, policja w Szczecinie