- Wydaje mi się, że PO próbuje iść taką szeroką ławą - tak specjalista od marketingu politycznego dr Tomasz Płudowski komentował kształt list wyborczych Platformy Obywatelskiej do jesiennych wyborów parlamentarnych. Chodzi m.in. o wystawienie na Podlasiu Tomasza Cimoszewicza oraz brak kontrkandydata dla Romana Giertycha w wyborach do Senatu w okręgu podwarszawskim.
- To nie jest nowość, że Platforma próbuje mieć bardzo szerokie skrzydła - mówił we "Wstajesz i weekend" w TVN24 dr Tomasz Płudowski, specjalista od marketingu politycznego. - Nowością jest to, że wiele znanych osób odeszło z Platformy i związku z tym na lokalnych listach brakuje znanych nazwisk - dodał.
Dlatego jego zdaniem PO, układając listy, próbuje na każdej z nich umieścić przynajmniej po jednym takim nazwisku, które pozwoli zdobyć jej jak najwięcej głosów.
Listy wcale nie są ważne?
- Szerokie skrzydła to nic złego, ale oby nie były tak szerokie, że to skrzydła ruszają tułowiem, a nie tułów skrzydłami, a to może się Platformie przydarzyć - zauważył z kolei socjolog prof. Krzysztof Wielecki. - Rozumiem, że chodzi tu o to, żeby każdy głos wyłowić i zawsze się znajdzie jakiś amator na Romana Giertycha, czy kogo byśmy tam nie wymyślili - dodał.
Dr Płudowski uważa jednak, że wbrew pozorom sprawa list i otwierających ich "jedynek" wyborczych to kwestia drugorzędna. Jego zdaniem o wiele istotniejsza powinna być jakość parlamentarzystów i kandydatów, jakich partie wystawiają do Sejmu i Senatu.
- A wydaje mi się, że w Polsce zaczyna panować swego rodzaju antyintelektualizm w życiu politycznym i ten poziom spada coraz niżej - zaznaczył Płudowski.
Autor: ts/gry / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24