- Nie przerabiamy w mrocznych lochach kancelarii raportu komisji Millera – zapewniał Bartosz Arłukowicz. Beata Kempa natomiast nie wykluczyła, że wyczekiwany rezultat badań przyczyn smoleńskiej katastrofy będzie narzędziem gry politycznej w kampanii wyborczej.
Arłukowicz, rządowy pełnomocnik ds. przeciwdziałania wykluczeniom był pytany o list, który napisał do niego pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Stefan Hambura prosił w nim o udostępnienie rodzinom raportu Jerzego Millera o katastrofie smoleńskiej przed jego publikacją.
– Odnoszę się z szacunkiem i powagą do tego listu, ale pokazuje on głębokie niezrozumienie pojęcia wykluczenia społecznego. Przekaże to oczywiście do MSWiA – zapowiedział. Dopytywany, czy rodziny powinny się z raportem zapoznać wcześniej, zaprzeczył:
"Mgła, z której wyłania się Macierewicz"
- Cóż to da, że rodziny zapoznają się z nim dzień czy dwa wcześniej? Niczego to nie zmieni, a wywoła kolejny spor i ogień polityczny. Raport powinien zostać upubliczniony po to, by wszyscy Polacy dowiedzieli się o przyczynach tej katastrofy i po to, by przerwać czarny scenariusz spekulacji i mgły, z której wyłania się Antoni Macierewicz – dodał.
Minister zapewnił, że ma pełne zaufanie do komisji ministra Millera oraz nadzieję, że ten raport odpowie na wszystkie pytania. Braku zaufania nie kryła natomiast Kempa. - Oczywiście powinny go dostać wcześniej – stwierdziła. Posłanka uznała sytuację rodzin za analogiczną z prawem osób pokrzywdzonych do wglądu w akta procesowe. - Powinno się uszanować te rodziny, powinny mieć prawo wglądu przed opinią publiczną w ten dokument, wszak to ich najbardziej dotyczy - przekonywała.
"Tłumaczenie to ciężka robota"
Dwa tygodnie temu raport trafił na biurko premiera i od tego czasu nie został opublikowany. Rząd tłumaczy że problem tkwi w tłumaczeniach z rosyjskiego i angielskiego. Zdaniem Kempy to zasłona dymna. - Nikt nie wierzy w to, że tylko tłumaczenie opóźnia publikacje. To nie problem dla biegłych tłumaczy, zrobiliby to szybko, gdyby była taka wola – stwierdziła. I dodała: - Uważam, że tym raportem będzie się chciało się, nie daj panie Boże, zagrać podczas kampanii wyborczej.
Arłukowicz bronił rządu. - Chciałbym rozwiać wątpliwości: jeśli ktokolwiek się martwi, że ten raport jest przerabiany w mrocznych lochach kancelarii premiera w celu zmiany jego treści – tak nie jest. Tłumaczenie to ciężka robota, która musi być wykonana co do przecinka – przekonywał.
"Tak kończy polityk, który nie szanuje urzędu prezydenta"
Pytani o kłopoty Janusza Palikota, którego oświadczenie majątkowe jest pod lupą CBA, goście programu wyjątkowo zgodnie uznali, że wbrew jego ocenie nie jest to sprawa polityczna. - Najwyraźniej CBA dostrzegła tam nieprawidłowości. A Palikot zresztą też twierdzi, że ma 18 procent poparcia, które ostatnio gwałtownie spadło do 10 procent – ironizował Arłukowicza.
Kempa nie ukrywała satysfakcji. - Tak właśnie kończy polityk, który nie szanuje urzędu prezydenta RP. Mówię tu o słupkach poparcia - zastrzegła. - Nie uważam, że to jest akcja polityczne, ale więcej nie mogę powiedzieć, bo obowiązuje mnie tajemnica – dodała tajemniczo posłanka PiS.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24